Uwaga, wyborcy, jeśli PiS pozostanie u władzy, tuż po wyborach zacznie podnosić podatki i obniżać wydatki! Idę o zakład, że tak politycy opozycji zareagują na plany rządu, wedle których w 2020 r. po raz pierwszy we współczesnej historii Polski w budżecie państwa nie będzie dziury.

Czytaj także: Rząd Morawieckiego nie chce już żyć na kredyt

I będą mieli rację o tyle, że przyszły rok może nie być akurat najlepszym momentem na dążenie do zrównoważenia budżetu. Strefa euro jest na krawędzi recesji i choć jak dotąd polska gospodarka wykazywała zadziwiającą odporność na słabość głównego partnera handlowego, to nie jesteśmy szczepieni na spowolnienie. Szczególnie że ta odporność przynajmniej częściowo jest skutkiem rosnących wydatków publicznych, w tym z tytułu przedwyborczych prezentów: rozszerzenia programu 500+, wypłaty dodatków emerytalnych i obniżki podatków dla młodych.

Oczywiście gdyby rząd znów zaplanował budżet z deficytem, ta sama opozycja grzmiałaby, że PiS kupuje sobie głosy wyborców, zadłużając kraj. W końcu od czterech lat wśród krytyków rządu obowiązuje narracja, że okres dobrej koniunktury należało wykorzystać na uzdrowienie finansów publicznych. Zmienia się tylko to, że co roku odsuwany jest w czasie termin katastrofy fiskalnej, do której polityka PiS podobno doprowadzi. Na razie okazuje się, że postulat uzdrowienia finansów publicznych rząd w zasadzie realizuje, bo dług publiczny (w relacji do PKB) konsekwentnie maleje. W tym świetle polityka fiskalna w Polsce była w ostatnich latach zaostrzana, a nie luzowana bez opamiętania. Po prostu działania rządu zwiększające dochody budżetu pozostawały w debacie publicznej w cieniu hojnych programów socjalnych.

Patrząc na finanse państwa w nieco szerszej perspektywie, ewentualny zrównoważony budżet będzie miał duży ładunek symboliczny, ale poza tym jego znaczenie będzie znikome. Ważniejsze od tego, jakie jest saldo budżetu, jest to, co w ramach tego budżetu udaje się państwu osiągnąć, czyli jak dobrze wydawane są publiczne pieniądze. A w tej kwestii jedno jest pewne: kwoty, które rząd przeznacza na hurtową wypłatę świadczeń na dzieci oraz trzynastki emerytalne, można spożytkować znacznie lepiej.