Michał Niewiadomski: Zanim zgaśnie światło

Blokada wiatraków na lądzie i niewielkie inwestycje w energetyce gazowej mogą zaburzyć pracę systemu elektroenergetycznego.

Aktualizacja: 23.06.2021 21:43 Publikacja: 23.06.2021 21:07

Michał Niewiadomski: Zanim zgaśnie światło

Foto: Adobe Stock

Mści się na nas wieloletnie uzależnienie od węgla i opieranie energetyki na jednym źródle wytwarzania. Energetyka węglowa dawno już przestała być opłacalna, rosnące ceny uprawnień do emisji CO2 jeszcze bardziej grzebią jej rentowność, a odbiorcy mają coraz droższy prąd. Choć zobowiązaliśmy się do redukcji emisji CO2 na forum UE, to w praktyce idzie nam to bardzo opornie. I gdyby nie nacisk w postaci wspomnianych uprawnień do emisji, nadal tkwilibyśmy w węglu.

Z drugiej strony w 2016 r. zablokowano rozwój wiatraków na lądzie. To nie tylko najczystsza, ale i najtańsza forma produkcji energii. Teraz jest realna szansa, że wiatraki na lądzie zostaną odblokowane, ale energia z nowych turbin popłynie dopiero za trzy–cztery lata, bo tyle trwać będzie przygotowanie i budowa farm.

Kiedy pięć lat temu blokada wiatraków lądowych stała się faktem, Polskie Sieci Elektroenergetyczne zaczęły ostrzegać, że za kilka lat możemy mieć problem z bilansowaniem sieci, bo już wówczas było wiadomo, że buduje się zbyt mało nowych mocy wytwórczych, a harmonogram wyłączania starych bloków węglowych jest nieubłagany. Gdy opłaty za CO2 wystrzeliły, pożegnanie z prądem z węgla zaczęło przyspieszać. Niedawno Urząd Regulacji Energetyki ostrzegł, że możemy mieć do czynienia z luką generacyjną, czyli czasem, gdy nie będzie mocy z nowych źródeł, a stare zostaną wyłączone. W takiej sytuacji można się ratować importem. Tylko po co za energię płacić sąsiadom, skoro prąd mogłyby wytworzyć turbiny wiatrowe, coraz bardziej sprawne?

Morska energetyka wiatrowa jest wielką szansą dla Polski. Nie dość, że w tej części Bałtyku są dobre warunki wietrzne, to jeszcze w miarę płytkie morze ułatwia prace budowlane. Jest ustawa, zatwierdzane są kolejne projekty, ale od lat ślimaczy się sprawa portu instalacyjnego, bez którego trudno zaplanować prace logistyczne i budowlane.

Jest jeszcze atom, ale i tu kolejne rządy nie mają się czym pochwalić. Gdyby Platforma Obywatelska rozpoczęła we właściwy sposób ten proces, to już za kilka lat mielibyśmy energię z elektrowni jądrowych. A tak mamy zapowiedzi, że pierwszy blok powstanie w połowie przyszłej dekady.

Jeżeli z jednej strony nie chcemy, by zabrakło mocy w systemie, a z drugiej zależy nam na powstrzymaniu skokowego wzrost cen prądu, to trzeba uprościć regulacje związane z budową infrastruktury odnawialnych źródeł energii (OZE) i znacząco przyspieszyć program budowy elektrowni gazowych.

Mści się na nas wieloletnie uzależnienie od węgla i opieranie energetyki na jednym źródle wytwarzania. Energetyka węglowa dawno już przestała być opłacalna, rosnące ceny uprawnień do emisji CO2 jeszcze bardziej grzebią jej rentowność, a odbiorcy mają coraz droższy prąd. Choć zobowiązaliśmy się do redukcji emisji CO2 na forum UE, to w praktyce idzie nam to bardzo opornie. I gdyby nie nacisk w postaci wspomnianych uprawnień do emisji, nadal tkwilibyśmy w węglu.

Pozostało 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację