Pierwsze szacunki, przedstawione parę dni temu przez Związek Miast Polskich, są zatrważające. Dochody miast z podatku dochodowego spadły w kwietniu średnio aż o 40 proc., a jeszcze gorzej było w przypadku CIT. Dochodzi do tego zapaść w innych obszarach. Zanurkowały choćby wpływy z biletów komunikacji miejskiej, instytucji kultury, sportu, rekreacji. A koszty się nie zmieniły, a jeśli już, to wzrosły. Samorządy aktywnie włączyły się przecież w walkę z pandemią, nie tylko obniżając przedsiębiorcom podatki od nieruchomości i czynsze (a czasem z nich zwalniając), ale też kupując z własnych środków np. sprzęt ochronny do szpitali.

Dlatego ich apele do rządu o pomoc słychać od dawna. I nawet wydawało się, że przynajmniej częściowo zostały wysłuchane. W końcu o projekcie tarczy antykryzysowej dla samorządów pisaliśmy już miesiąc temu. Problem w tym, że przepisów tych wciąż nie uchwalono, a czas reakcji rządu i dostarczenia skutecznych mechanizmów pomocy może okazać się tak samo ważny dla samorządów, jak dla poszkodowanych przez pandemię firm.

Samorządowcy tę opieszałość widzą jednoznacznie: rząd, który od dawna podgrzewa konflikt na linii władza centralna – władza lokalna, wykorzystuje sytuację, aby dodatkowo pognębić niepokornych prezydentów czy burmistrzów. Z drugiej strony słyszymy zaś, że przecież finanse państwa również znalazły się w wyjątkowo trudnej sytuacji, bo zapaść wpływów podatkowych dotyka także budżetu centralnego (o czym piszemy dziś w „Rzeczpospolitej"). A dla mieszkańców lepiej byłoby, gdyby włodarze skupili się na walce z kryzysem, a nie politykowaniu.

Po czyjejkolwiek stronie leży racja, jedno wydaje się oczywiste. Chocholi taniec wzajemnej niechęci, w którym od lat spleceni są samorządowcy i władze centralne, musi się skończyć. A samorządy powinny otrzymać od rządu realną pomoc finansową. Jeśli jej nie dostaną, będą zadłużać się na potęgę (co akurat rząd zamierza im umożliwić). W efekcie mogą stracić zdolność do inwestowania. I gdy epidemia zostanie wreszcie opanowana, może się okazać, że wyschło największe źródło inwestycji w Polsce. Inwestycji, które mogą okazać się kluczowe przy dźwiganiu gospodarki z wirusowej zapaści.