Koniec epoki – pomyślałem, gdy we wtorek rano, nie podając powodów, dymisję ogłosił Zbigniew Jagiełło, szef PKO BP. Dla giełdy szok: kurs banku spadał nawet o 9,2 proc. Dla mnie też szok, bo właśnie w dniu dymisji daliśmy w „Rzeczpospolitej" wywiad z nim, który teraz brzmi jak testament bankowca: Jagiełło ostrzega przed skutkami ujemnych realnych stóp procentowych i wzywa Komitet Stabilności Finansowej do zbadania, czy odpływ pieniędzy z banków ku ryzykownym aktywom nie jest groźny. De facto to krytyka polityki państwa: splotu podatku bankowego („dziecka" PiS) i bliskich zera stóp NBP, mimo rosnącej inflacji. Ale czy jeden wywiad to powód do dymisji?

PKO BP jest okrętem flagowym flotylli spółek Skarbu Państwa. W każdej z nich miejsce na mostku kapitańskim to posada niepewna. A Jagiełło za sterami wytrwał najdłużej. Jako jedyny nominowany za czasów PO szef państwowej firmy przetrwał czystkę po wygranej PiS. Pomogła działalność w Solidarności Walczącej Kornela Morawieckiego. Ale Jagiełło to zdecydowanie nie polityczny nominat, ale menedżer wybiegający myślą w przyszłość. To za jego rządów PKO BP wykonał skok w epokę cyfrową i zainicjował prace nad BLIK-iem, systemem płatności mobilnych, który stał się w Polsce standardem.

Po latach widać natomiast, że błędem prezesa było przejęcie w 2013 r. Nordei, odnogi banku ze Skandynawii z portfolio kredytów frankowych. Uległ lansowanemu wówczas przez PO hasłu repolonizacji banków. Kiedy jednak kurs franka wystrzelił w 2015 r., hipoteki stały się najpierw kamieniem u szyi frankowiczów, a gdy ruszyła fala pozwów – także PKO BP. Bank jako pierwszy próbuje zawierać masowe ugody, zawiązał aż 6,7 mld zł rezerw. W efekcie ma 2,5 mld straty za 2020 r. Ale czy to powód dymisji właśnie teraz? Sytuacja z frankami była znana od lat.

Ponadto PiS, skłaniając Jagiełłę do odejścia „za Nordeę", ukarałby go za repolonizację banku, czyli realizację polityki, którą sam kontynuował, doprowadzając do przejęcia Pekao przez PZU. W 2013 r. szef resortu skarbu z PO chwalił przejęcie Nordei jako przykład „modelowej i opartej o przemyślaną strategię akwizycji spółki z udziałem Skarbu Państwa", bo państwo wspiera „budowę narodowych czempionów". Dzisiaj w podobny sposób politycy PiS zagrzewają szefów spółek Skarbu Państwa do realizacji forsownych przejęć. Skutki poznamy po latach.