Minister aktywów państwowych zapowiada monopolizowanie państwowej energetyki i odzyskiwanie sprywatyzowanych już firm. Pachnie powrotem do PRL.
Teatr swój widzę ogromny – cytatem z Wyspiańskiego redakcja „Dziennika Gazety Prawnej” mogłaby śmiało zatytułować dzisiejszy wywiad z Jackiem Sasinem, wicepremierem i szefem nowego ministerstwa aktywów państwowych. To nic że minister pociąga za sznurki w spółkach skarbu państwa i może w każdej chwili puścić w ruch karuzelę kadrową (już sugeruje, że szefowie „jednej czy dwóch dużych spółek” mogą się pakować). Jacek Sasin ma wielkie plany konsolidacyjne. Słowem, teatr swój widzi ogromny.
Nie tylko chwali się przejęciem niemieckiego Condora i błogosławi zakup Energi od państwa przez równie państwowy Orlen (przy okazji wskazując, że spółka musi zapłacić więcej; kurs Energi już skoczył o 2,5 proc.). Nie tylko potwierdza poparcie dla planowanego połknięcia przez Orlen Lotosu. Minister Sasin idzie znacznie dalej i pyta bynajmniej nie retorycznie „po co nam np. cztery koncerny energetyczne?”.
Zwolennik gospodarki rynkowej odpowiedziałby na to pytanie: żeby była konkurencja. Wspólny właściciel nie oznacza bowiem automatycznie braku rywalizacji. Najlepszy dowód, że przecież przez lata Orlen i Lotos konkurowały ze sobą. Teraz mają się połączyć. Konsolidacja spółek energetycznych jest jeszcze bardziej niebezpieczna.
Fuzje i budowa wspólnych struktur organizacyjnych zburzą konkurencję, która jest fundamentem dobrze działającego rynku. A przecież wszyscy jesteśmy klientami państwowego sektora paliwowego i energetyki i jego polityka cenowa, wyzwolona spod kontroli konkurencji, wpłynie negatywnie na zawartość portfeli Polaków.