Kryzys, załamanie, paraliż, niepewność – to słowa odmieniane dziś przez wszystkie przypadki. Nawet najlepsi ekonomiści nie chcą prognozować, jaki długofalowy wpływ na światową gospodarkę będzie mieć pandemia. Jednak jak w każdym kryzysie, tak i teraz są podmioty, które na pandemii zyskują. Rosną wyceny spółek technologicznych, ponieważ Covid-19 przyspieszył cyfryzację. Zdalnie pracujemy, uczymy się, kupujemy przez internet, a spotkania odbywamy za pomocą wideokonferencji. Hossę, napędzaną wiarą w znalezienie szczepionki i leku na koronawirusa, przeżywa też branża biotechnologiczna.

Ciekawą sytuację obserwujemy w sektorze startupów. Nie sprawdziły się pesymistyczne wizje zakładające załamanie się inwestycji w młode innowacyjne firmy. Statystyka pokazuje wręcz tendencję odwrotną: w samym pierwszym półroczu fundusze venture capital zainwestowały w startupy więcej niż w całym 2018 r. Na ich celowniku są w szczególności firmy, które mogą być beneficjentem pandemii. W ten scenariusz wpisuje się największa tegoroczna inwestycja w startup: wrocławska Infermedica właśnie pozyskała od inwestorów kilkadziesiąt milionów złotych na rozwój sztucznej inteligencji do diagnozowania pacjentów. Z kolei inna spółka z Wrocławia – Biotts – niedawno dostała kilkumilionowy zastrzyk gotówki na dalszy rozwój badań i komercjalizację jej autorskich rozwiązań. Takich inwestycji będzie przybywać. Będziemy też obserwować coraz mocniejsze przenikanie się światów ochrony zdrowia i nowych technologii. Czasy indywidualnych odkrywców, którzy tworzą przełomowe wynalazki w domowych laboratoriach, odeszły do lamusa.

Oczywiście wciąż najważniejszy jest pomysł, ale bez pracy zespołowej, dobrej współpracy nauki z biznesem i umiejętnej komercjalizacji wynalazku (a do tego potrzebne jest doświadczenie i pieniądze) polskie wynalazki utkną w poczekalni. I tam już zostaną – bo zagraniczna konkurencja nie śpi. Dlatego duża aktywność funduszy venture capital cieszy, a trwająca pandemia paradoksalnie rynkowi przejęć może wyjść na dobre. W obliczu recesji inwestorzy będą dwa razy oglądać każdą wydaną złotówką. W efekcie do ich portfeli trafiać powinny coraz ciekawsze startupy. Co nie znaczy, że w zapomnienie odejdą zatrważające statystyki, według których aż dziewięć na dziesięć startupów w pierwszych latach swojej działalności upada. Taki jest właśnie charakter tych inwestycji: z jednej strony szansa na ponadprzeciętne zyski, a z drugiej podwyższone ryzyko.

Gdyby rynek nie dał szansy innowacyjnym pomysłom, nie mielibyśmy dziś Asseco czy takich firm jak LiveChat czy DataWalk. O tych dwóch jeszcze kilka lat temu słyszało niewiele osób. Dziś ich wycenę na warszawskiej giełdzie liczy się w miliardach złotych. Udało im się, bo ich produkty oferowały rozwiązania, na które był rzeczywiście popyt. Wbrew pozorom w sektorze startupów to prawdziwa rzadkość.