Hiszpan w końcu dopiął swego. W mistrzostwach świata startował 11 razy, na podium stawał sześciokrotnie, oprócz tego trzy razy był w pierwszej dziesiątce. Ostatni medal – brązowy – zdobył cztery lata temu w Ponferradzie, wtedy, kiedy po tytuł sięgnął Michał Kwiatkowski. Bardzo brakowało mu złota, można było odnieść wrażenie, że karierę przedłuża tylko po to, by wygrać mistrzostwa.

Trasa wyścigu odpowiadała Valverde. Była długa (252,9 km) jak klasyki, w których się specjalizuje, choć najeżona podjazdami niczym górski etap wielkiego touru. Zgodnie z przewidywaniami do decydującej walki o medale doszło 13 km przed metą – na Hottinger Holl. Kolarze nazywają tę ścianę piekłem. Nie jest długa, liczy 2,8 km, ale daje w kość z powodu stromizny, dochodzącej do 28 procent nachylenia. Piekło przejechali na czele Valverde, Francuz Romain Bardet i Kanadyjczyk Michael Woods. W takiej kolejności dojechali też na metę.

Ten tytuł ma słodko-gorzki smak. Dla jednych złoto Valverde będzie piękną historią kolarza, który nigdy się nie poddał i wygrał walkę ze sportową starością. Piękny był też moment, w którym na podium w Innsbrucku medal na szyję założył Hiszpanowi trzykrotny mistrz świata Peter Sagan. Ale nie da się jednak pominąć ciemnych kart z biografii tego weterana szos. Valverde był jedną z centralnych postaci jednego z najsłynniejszych skandali dopingowych – afery Puerto. Sprawa nigdy do końca nie została rzetelnie wyjaśniona, a nowy mistrz świata wpadł dlatego, że pozwolił, by torebki z jego krwią, w której znajdowało się EPO, oznaczać imieniem jego psa – Piti. Po długim śledztwie i podjętych próbach odwołania przed Trybunałem Arbitrażowym ds. Sportu Valverde został zawieszony na dwa lata, anulowano część jego wyników. 38-letni zawodnik grupy Movistar mimo odbycia kary pozostaje twarzą – mającego wiele na sumieniu – dawnego peletonu.

Polacy w Innsbrucku wypadli blado. Jeszcze długo przed decydującą rozgrywką odpadł Michał Kwiatkowski. Przejechanie 13,8 tys. km w ciągu roku i kilka dni wcześniej czasówki (na bardzo dobrym czwartym miejscu) w końcu dało się we znaki. Organizm powiedział „dość". Nawet Rafał Majka nie dał rady stawić czoła Hottinger Holl. Do mety jednak dojechał – na 35. pozycji. W sobotę w wyścigu ze startu wspólnego kobiet piąte miejsce zajęła Małgorzata Jasińska. Tym samym powtórzyła wynik Katarzyny Niewiadomej z ubiegłego roku. Złoto zdobyła po samotnej ucieczce Holenderka Anna van der Breggen.

Mistrzostwa sprawiały wrażenie udanych. Przy trasie stały tłumy kibiców, organizatorzy mogą się cieszyć z dobrego wrażenia, jakie pozostawił po sobie na żywo i w telewizji Tyrol. Ale z oceną opłacalności tej imprezy trzeba poczekać. Dwa lata temu mistrzostwa odbyły się w Dausze. Katarczycy zrezygnowali później z organizacji Tour of Qatar, na kolarstwo patrzą dziś mniej życzliwie. Ubiegłoroczne mistrzostwa w Bergen zakończyły się kompletną klapą finansową. Organizator musiał ogłosić bankructwo. Straty wyniosły ponad 4 miliony euro. Za rok o tęczową koszulkę kolarze będą się ścigać w Yorkshire. To dobra wiadomość, bo Brytyjczycy pokazują ostatnio, że świetnie sobie radzą w kolarstwie i sportowo, i organizacyjnie. ©?