Kiedy przeżywał zawodowe rozterki, jego podstawowym sprzętem do treningu był rower górski. Egan Bernal specjalizował się w MTB. Wygrywał lokalne zawody w tej konkurencji, ale powoli tracił motywację.
Rodzice ciężko pracowali, żeby utrzymać jego i młodszego brata. Ojciec German był ochroniarzem w rodzinnej miejscowości Zipaquira, matka Floresita najmowała się do różnych prac na plantacji goździków i w lokalnym szpitalu.
Czytał Kapuścińskiego
Egan chciał pomóc rodzinie, a kolarstwo górskie nie gwarantowało wielkich pieniędzy. Lokalne grupy ledwo wiązały koniec z końcem. Na wyjazdy zagraniczne trzeba było zapożyczać się u sponsorów. „Kiedy w 2013 roku drugim miejscem w Tour de France upajał się Nairo Quintana, będący objawieniem w wyścigu, Egan Bernal siedział w ławce znanego w całej Ameryce Południowej Uniwersytetu Sabana i zaczytywał się w Kapuścińskim" – pisze o zwycięzcy Tour de France francuski dziennik „Le Monde". Młody kolarz znalazł alternatywę – dziennikarstwo i komunikację społeczną. Uniwersytet Sabana prowadzony jest przez Opus Dei.
Bernal nie chciał jednak rezygnować z kolarstwa. Po pół roku zajęć widział, że jednak nie da się połączyć ciężkiego treningu na rowerze ze studiami. Postawił na sport. Przekonywali go do tego rodzice, szczególnie ojciec, były kolarz, widzący w synu – jak każdy ojciec – wyjątkowy talent. Rok później, w 2014 roku, 17-letni Kolumbijczyk zdobył srebrny medal na mistrzostwach świata MTB w Norwegii. Nazwisko Bernal pojawiło się w notesach kilku kolarskich agentów.
Jako pierwsi uwierzyli w niego Włosi. Zawodowy kontrakt zaoferował mu menedżer Gianni Savio z grupy Androni. Umowa została podpisana na balkonie Kolarskiej Federacji Monaco, skąd roztaczał się widok na Morze Śródziemne. Bernal wypływał na szerokie wody. Zdobył jeszcze jeden medal w MTB, ale zrezygnował z kolarstwa górskiego. Przeprowadził się do Europy. Najpierw zamieszkał na północy Włoch, od kilku miesięcy mieszka i trenuje w Andorze. Rodzice przeszli na jego utrzymanie.