Mistrzostwa torowców rozgrywane są corocznie, mają bogatą tradycję (początek dały zawody w 1893 r. w Chicago) i spore znaczenie w świecie, na pruszkowskim torze od 27 lutego do 3 marca pojawi się prawie 450 zawodników.
MŚ to dziesięć konkurencji pań i panów. Dla niewtajemniczonych nazwy: omnium, scratch, madison lub keirin mogą brzmieć nieco egzotycznie, inne (sprinty drużynowe i indywidualne, wyścigi punktowe, jazda na czas) są bardziej zrozumiałe.
Szanse na medale ma także reprezentacja Polski. Od kilku lat torowcy odnoszą sukcesy, nie dorównują wprawdzie potęgom - Francji, Wielkiej Brytanii i Holandii, ale 23 medale, wśród nich dziewięć złotych, to jest coś.
Największe polskie zyski ostatnich lat to mistrzowskie tęczowe koszulki Katarzyny Pawłowskiej w scratchu (wyścigu ze startu wspólnego na 10 km) w 2012 i 2013 r. oraz jej srebro w tej samej specjalności w 2014 r., następnie tytuł mistrzyni świata w wyścigu punktowym w 2016 r., do tego doliczmy mistrzostwo świata 2017 dla Adriana Tekińskiego w scratchu (15 km) oraz ubiegłoroczne złoto Szymona Sajnoka w omnium (rodzaj torowego wieloboju).
Można śmiało twierdzić, że te osiągnięcia to m.in. efekt budowy w Polsce krytego toru, który zaprojektował prof. Wojciech Zabłocki, kiedyś świetny szermierz, potem doskonały architekt. Efektowny obiekt (syberyjska sosna na torze, z zewnątrz kształt hełmu husarza) otworzono w Pruszkowie w 2008 r. Niecały rok później rozegrano tam po raz pierwszy mistrzostwa świata i od ponad dekady wiemy, że ten tor to zarazem perła w koronie, jak i kula u nogi dla Polskiego Związku Kolarskiego (PZKol).