Froome, w kontrowersyjnych okolicznościach oczyszczony z zarzutów dopingowych, tak powiedział o tym, co spotyka go na trasie: „Wielu ludzi nas wspiera, w tym wielu Francuzów i jestem im za to wdzięczny, ale jest też bardzo wiele złych uczuć. Buczano na mnie, rzucano we mnie różnymi przedmiotami, niektórzy usiłowali mnie popchnąć i zrzucić z roweru, wielokrotnie wymierzano mi ciosy pięścią, gdy przejeżdżałem. Wielokrotnie mnie opluwano. Na razie jeszcze nie oblano mnie moczem... Z mojego punktu wiedzenia to jest nieakceptowalne. Nikogo nie zmuszam by mnie wspierał, czy wspierał team Sky, nie mam z tym problemu, ale po co wychodzić na drogę by buczeć, zamiast wspierać swoich faworytów (...) W Hiszpanii, czy we Włoszech tak nas nie witają, dlatego moim zdaniem czas z tym skończyć”.

Thomas na pytanie, czy przeżywa to samo odpowiedział: „Nie, oczywiście to dotyczy w dużo większym stopniu Froomeya. Dziewięćdziesiąt procent takich akcji jest wymierzonych w niego. Ale kiedy w Alpe d,Huez wchodziłem na podium też słyszałem buczenie, co wydawało mi się dziwne”.

Jeśli chodzi o to, kto jest liderem grupy Sky w Tour de France, obaj kolarze odmówili jednoznacznej odpowiedzi. Powiedzieli jedynie, że mają wolną rękę, mogą atakować, gdy uznają to za stosowne i o tym kto zwycięży w Paryżu zadecyduje sytuacja na szosie i siła nóg, a nie szef grupy Sky David Brailsford.