- Znam tę odpowiedź. Jeżdżę i rozmawiam z Polakami w całym kraju - mówiła Kidawa-Błońska. - Wiem, że podwyżki, nawet jeżeli były, to marne. Trzeba to zmienić i dla nas to będzie najważniejsze zadanie. To jest nasz priorytet - zadeklarowała.

- Ale nie będziemy czynić tego dekretami - zastrzegła polityk KO, nawiązując do propozycji PiS dotyczącej podniesienia pensji minimalnej. - Będziemy zmniejszać obciążenia dla pracodawców i to jest nasze zadanie. Wiele kobiet i mężczyzn, które naprawdę ciężko pracują, ma za pracodawcę państwo. Co z ich zarobkami? Co z zarobkami pielęgniarek, nauczycielek i nauczycieli, policjantów, policjantek, urzędników i urzędniczek? Wasze podwyżki zostały przejedzone. Wasze podwyżki to setki limuzyn, których jest więcej niż karetek pogotowia, to prywatne loty, przekręty, nagrody. To wydatki na (Polską) Fundację Narodową, na farmy trolli i propagandę. Tam są wasze podwyżki - zwróciła uwagę.

- Ale wcale tak nie musi być dalej. Możecie to zatrzymać i dostać swoje pieniądze. Wystarczy pójść na wybory. To wy możecie podjąć decyzję jak będzie wyglądało wasze życie i jak będziecie zarabiali - wezwała Kidawa Błońska.

Kandydatka KO na premiera oceniła przy tym, że "pierwsze strzały tej wojny już padły". - To radykalne zmiany w ZUS, które uderzą w pracodawców, a najmocniej w samozatrudnionych. Płaca minimalna zadekretowana na lata naprzód wiele firm doprowadzi do bankructwa. Żeby było jasne: jeżeli rząd będzie wspierał gospodarkę, a nie zajmował się propagandą, płaca minimalna może poszybować nawet do 5 tys. zł, a nawet więcej. Ale to musi wynikać ze wzrostu, rachunku ekonomicznego, a nie rachunku PR-owców - zauważyła.

- Wojna z pracodawcami i ludźmi pracy skończy się katastrofą dla nas wszystkich. Po prostu ludzie, którzy pracują, rozumieją swoją wartość i nie pasują do nowego systemu. W nowym porządku własny człowiek nie może myśleć, że zawdzięcza coś sam sobie. Ma się czuć podległy, a nie wolny. Ma być na łasce dobrych panów, a nie dostawać to, co mu się po prostu należy. Władza stawia na tych, których może uzależnić od wypłacanej przez urzędy pomocy socjalnej. Nie rozumie tylko, że jeśli nie będzie miał kto na to zapracować, to nie będzie co rozdawać. I na końcu najbiedniejsi znowu zostaną sami z sobą - przekonywała Kidawa-Błońska, cytowana przez portal 300polityka.