Właściciel klubu Leicester City Vichai Srivaddhanaprabha zginął w katastrofie helikoptera

Właściciel klubu Leicester City Vichai Srivaddhanaprabha, który zginął w katastrofie helikoptera, nie był typowym futbolowym oligarchą. Mieszkańcy miasta go szanowali.

Publikacja: 29.10.2018 18:05

Pod stadionem Leicester City

Pod stadionem Leicester City

Foto: AFP

W czołowych klubach piłkarskich od lat rządzą albo niewolnicy słupków w Excelu, albo postaci budzące etyczne wątpliwości. Właściciel Leicester City, który kupował kibicom piwo i pączki, wydawał się przybyszem z innego świata.

„Cichy, skromny, człowiek, którego będziemy wspominać z czułością i wielkim szacunkiem. To on stał za najbardziej magicznym i nieprawdopodobnym tytułem mistrzowskim w historii futbolu. Dziękujemy, prezesie, za wszystko, co zrobiłeś dla naszego klubu. RIP" – napisał na Instagramie Gary Lineker po tym, jak w końcu po niemal dwóch dniach milczenia i domysłów klub Leicester City wydał oświadczenie, w którym oficjalnie potwierdził śmierć tajskiego właściciela.

Dzielny pilot

Mało kto jednak przypuszczał, że może być inaczej. Śmigłowiec, w którym znajdował się Vichai Srivaddhanaprabha, tuż po starcie z płyty boiska King Power Stadium stanął w płomieniach, runął na pusty parking i eksplodował. Gdyby ktokolwiek przeżył tę katastrofę, byłby to cud.

Oprócz Srivaddhanaprabhy na pokładzie znajdowały się cztery inne osoby: pracownicy miliardera Nursara Suknamai i Kaveporn Punpare, brytyjski pilot Eric Swaffer oraz jego partnerka życiowa, także pilotka, która jednak nie siedziała w chwili wypadku za sterami – Polka Izabela Lechowicz. Przeprowadziła się do Anglii w 1997 r., a sześć lat później pożyczyła pieniądze i zrobiła licencję pilota. To dzięki śmigłowcom poznała Swaffera, który był tragicznym bohaterem sobotniego wypadku.

Jakimś cudem udało mu się w ostatniej chwili skierować maszynę nad pusty parking. Strach myśleć, jakie byłyby rozmiary tragedii, gdyby śmigłowiec spadł na ulicę. Kilka godzin po meczu wokół stadionu wciąż były setki ludzi.

Spełniał marzenia

Policja bada przyczyny wypadku. Prawdopodobnie awarii uległ tylny wirnik, a maszyna runęła w dół ze sporej wysokości. W niedzielne popołudnie komisja do spraw wypadków lotniczych (AAIB) uzyskała dostęp do zapisu audio z pokładu śmigłowca i rejestratora tego tragicznie krótkiego lotu.

Od soboty wieczorem pod stadion w Leicester przychodzą kibice i składają kwiaty, a także klubowe koszulki i szaliki. W ten sposób oddają hołd Srivaddhanaprabhie. W poniedziałek pojawili się także piłkarze i pracownicy klubu, a pod portretem Taja postawiono puchar za zdobycie mistrzostwa Premier League dwa lata temu. Przyszli też pod stadion żona zmarłego Aimon oraz syn, a zarazem wiceprezes klubu Aiyawatt.

Wieńce i koszulki składali kibice innych drużyn, a także niezwiązani z futbolem mieszkańcy Leicester. Srivaddhanaprabha bowiem angażował się w pomoc charytatywną najbardziej potrzebującym mieszkańcom miasta. Niedawno przekazał 2 miliony funtów na tamtejszy szpital dziecięcy. Po pożarze, który kilka miesięcy temu wybuchł w mieście, pomagał rodzinom, które straciły cały dobytek.

„Nigdy nie spotkałem tak wspaniałej osoby jak ty. Tak ciężko pracującej, tak pełnej pasji, a przy tym tak grzecznej i aż do przesady hojnej. Zmieniłeś futbol. Na zawsze. Dałeś wszystkim nadzieję, że niemożliwe jest jednak możliwe. Spełniłeś moje marzenia – dosłownie. Naszym obowiązkiem – klubu, piłkarzy, kibiców, jest teraz oddać ci hołd" – napisał kapitan Leicester, duński bramkarz Kasper Schmeichel, który wyraził to, co czuje dziś większość kibiców w Anglii.

Srivaddhanaprabha pierwszy sklep wolnocłowy – King Power – otworzył w 1989 r. w Tajlandii. Dopiero jednak w 2006 r. (miał wówczas 48 lat) uzyskał monopol na prowadzenie sklepów w porcie lotniczym Suvarnabhumi. To największe lotnisko w Bangkoku i 12. pod względem liczby pasażerów na świecie.

Oczywiście Srivaddhanaprabha nie osiągnąłby tego wszystkiego, gdyby nie był blisko z odpowiednimi politykami. Pierwsze przywileje nadawał mu i jego sieci sklepów premier Thaksin Shinawatra, ale statut monopolisty utrzymał nawet po zamachu stanu, który obalił premiera.

5000:1

Leicester kupił w 2010 r. Klub, który uratowali przed bankructwem i ostatecznym upadkiem byli zawodnicy z Linekerem na czele, przejmował w drugiej lidze. W 2014 r. Lisy awansowały do Premier League, a później zatrudniono Claudio Ranieriego i stała się historia, którą wszyscy mają jeszcze świeżo w pamięci i o której powstały już książki, a powstaną filmy.

Drużyna prowadzona przez sympatycznego, starszego Włocha, z Riyadem Mahrezem, N'Golo Kante, Schmeichelem i Jamie Vardy'm w składzie, oraz z Marcinem Wasilewskim w rezerwie, okazała się najlepsza w Anglii, choć bukmacherzy oceniali jej szanse na mistrzostwo na 5000:1.

Srivaddhanaprabha i jego piłkarze udowodnili, że niemożliwe nie istnieje, a Leicester stało się chociaż na chwilę znane z futbolu, a nie z tego, że pod parkingiem jednego z supermarketów znaleziono szczątki króla Anglii Ryszarda III.

W czołowych klubach piłkarskich od lat rządzą albo niewolnicy słupków w Excelu, albo postaci budzące etyczne wątpliwości. Właściciel Leicester City, który kupował kibicom piwo i pączki, wydawał się przybyszem z innego świata.

„Cichy, skromny, człowiek, którego będziemy wspominać z czułością i wielkim szacunkiem. To on stał za najbardziej magicznym i nieprawdopodobnym tytułem mistrzowskim w historii futbolu. Dziękujemy, prezesie, za wszystko, co zrobiłeś dla naszego klubu. RIP" – napisał na Instagramie Gary Lineker po tym, jak w końcu po niemal dwóch dniach milczenia i domysłów klub Leicester City wydał oświadczenie, w którym oficjalnie potwierdził śmierć tajskiego właściciela.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego