Na razie w otoczeniu Carlesa Puigdemonta nikt nie mówi o ustępstwach. W środę do Berlina, gdzie kataloński przywódca oczekuje na decyzję o ekstradycji, poleciało 30 z 34 deputowanych partii Razem dla Katalonii (JXCat). Tam ustalono, że kandydatem na szefa władz autonomicznych nadal pozostają osadzeni w więzieniach Jordi Sanchez lub Jordi Turull, a nawet sam Puigdemont. Ponieważ Madryt nie zgadza się na takie rozwiązanie, paraliż polityczny, który trwa od wyborów w grudniu, nie zostanie przezwyciężony.
– Gdyby partie nacjonalistyczne chciały utworzyć rząd, dawno mogłyby to zrobić, wysuwając kandydaturę polityka, na którym nie ciążą oskarżenia o złamanie prawa. Nie robią tego, aby podtrzymywać wrażenie, że rząd centralny maltretuje Katalończyków. Tak będzie do ostatniego dnia przed ogłoszeniem nowych wyborów. Wtedy zapewne mianują kogoś, kto nie jest osadzony w więzieniu – mówi „Rzeczpospolitej” Enrique Mora Benavente, dyrektor generalny hiszpańskiego MSZ ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.
Termin mija 22 maja. Jeśli do tego czasu nie zostanie powołany rząd regionalny, automatycznie będą rozpisane nowe wybory. Te zaś trzy główne partie secesjonistyczne mają wszelkie szanse przegrać. Jak wynika z najnowszego sondażu katalońskiego rządu (Generalitat), poparcie dla niepodległości spadło do 40,8 proc. z 53,9 proc. w momencie, gdy przeprowadzano nielegalne referendum rozwodowe. Udział Katalończyków, którzy chcą pozostać w Hiszpanii, wzrósł natomiast z 43,6 do 48,7 proc.
– Wszystkie kolejne rządy Hiszpanii od przywrócenia demokracji 40 lat temu wchodziły w układy z katalońskimi nacjonalistami, aby mieć większość w hiszpańskim parlamencie. Z tego powodu w Barcelonie stale dominowało przesłanie tego katalońskiego nacjonalizmu. Dziś Katalończycy zaczynają zdawać sobie sprawę, że to droga donikąd, ale ten proces zajmie jeszcze sporo czasu – uważa Enrique Mora Benavente.
Za błędy przyszłości płaci w szczególności rządząca Partia Ludowa Mariano Rajoya. W skali całej Hiszpanii coraz więcej jej wyborców popiera relatywnie nowe, liberalne ugrupowanie Ciudadanos nie tylko dlatego, że obecny rząd musiał przeprowadzić surowe reformy gospodarcze, ale także nie zdołał zapobiec wybuchowi w Barcelonie największego kryzysu politycznego, jaki Hiszpania doświadczyła od śmierci Franco.