Cztery kotwice Tomasza Kaczora

Kanadyjkarz Tomasz Kaczor pracował na fermie indyków i chciał kończyć karierę, ale został wicemistrzem świata. Przełożenie igrzysk spadło mu z nieba.

Publikacja: 12.05.2020 21:00

Tomasz Kaczor cieszy się ze zwycięstwa na 1000 m w Europejskich Igrzyskach w Mińsku

Tomasz Kaczor cieszy się ze zwycięstwa na 1000 m w Europejskich Igrzyskach w Mińsku

Foto: Alexey Filippov/Sputnik

30-latek po zgrupowaniu w Sabaudii postawił na treningi w Licheniu i kiedy epidemia koronawirusa zamknęła większość polskich olimpijczyków w domach, on spokojnie pracował. Śmiał się, że ma w pobliżu wodę święconą i nic mu nie grozi, a czasy na sprawdzianach miał jeszcze lepsze niż rok wcześniej. – To była naprawdę petarda – mówił zachwycony.

Świetne wyniki osiągnął mimo bólu. Kilka tygodni wcześniej, podczas treningu biegowego, poślizgnął się i chwycił za niewielkie drzewko. Coś szarpnęło w barku, pojawił się ból, ale nie przerwał pracy.

– Po solidnej rozgrzewce ból ustępował i mogłem pracować. Wracał dopiero wieczorem. Bark cierpł, budziłem się w środku nocy. Trenowałem na wodzie, ale już podczas zajęć na siłowni nie mogłem wykonywać wszystkich ćwiczeń – opowiada w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. – Wreszcie postanowiłem na własną rękę zrobić badania i okazało się, że zerwałem ścięgno rotatora barku. Kiedy usłyszałem diagnozę, usiadłem i zrobiłem się blady. Zapytałem tylko doktora, co z igrzyskami. Uspokoił mnie, że zdążę, ale tylko dlatego, że są za rok.

Ratunek z Chin

Sportowa kariera Kaczora to wiraż za wirażem. Kiedy rok temu odbierał w Mińsku złoty medal Igrzysk Europejskich, po policzkach płynęły mu łzy. Ledwie kilka miesięcy wcześniej właściwie wypadł z toru i był po drugiej stronie rzeki. Zapowiedział żonie, że kończy ze sportem, ale kilkanaście godzin po tej rozmowie z ratunkiem zadzwonił trener Marek Ploch.

Kłopoty zaczęły się w 2018 roku. Kaczora męczyły choroby i kiepsko przepracował zimę, co odbiło się na wynikach. Najpierw przegrał krajowe eliminacje na 1000 m (dystans olimpijski) i wypadł z kadry, a później – już na dwukrotnie krótszej trasie – nie sięgnął podium mistrzostw świata. Te wyniki oznaczały, że stracił państwowe stypendium i został bez pieniędzy.

Kajakarze w Polsce nie są krezusami, więc oszczędności zaczęły szybko topnieć. Ojciec dwójki małych chłopców musiał rozejrzeć się za zarobkiem i wyjechał do Wielkiej Brytanii. Pracował na fermie indyków, siedem dni w tygodniu po 12 godzin. Dziś mówi, że nie żałuje, bo poznał życie. Wtedy często stał pod prysznicem, a w oczach pojawiały się łzy. – Pytałem sam siebie: „Kurczę, Tomek, co ty tu robisz? Niedawno byłeś na igrzyskach” – opowiada.

Miał dość sportu, postanowił odłożyć wiosło. Zmienił zdanie, bo ofertę pracy w roli asystenta trenera kadry Chin złożył mu Ploch. – Obiecał mi bilety, opłacenie pobytu i pensję aż do igrzysk w Tokio. Pomyślałem, że to dla mnie szansa. Jedynym problemem było to, że musiałbym się tam przenieść na stałe. Znowu zadzwoniłem do żony. Zastanowiła się, porozmawiała z rodzicami i odpowiedziała: „Damy sobie radę. Rodzice pomogą z chłopcami. A ty jedź, walcz o igrzyska, spełniaj swoje marzenia”.

Dieta Lewandowskiej

Chińczycy obiecali Kaczorowi, że zrobią z niego mistrza globu, ale rozmyślili się po pięciu miesiącach. Polak błysnął na dwóch pierwszych zawodach Pucharu Świata i w Chinach najwyraźniej uznano, że stanowi zbyt duże zagrożenie dla ich zawodników.

Praca, którą wykonał z Plochem, przyniosła efekt. Poznaniak w Mińsku pokonał trzykrotnego mistrza olimpijskiego, Niemca Sebastiana Brendela. Wynik ten był szokiem, bo początkowo na zawody w ogóle miał nie jechać. Działacze do składu dołączyli go w ostatniej chwili, po udanych eliminacjach krajowych. Minęły dwa miesiące i do złota Igrzysk Europejskich dołożył wicemistrzostwo świata. Szybszy był jedynie drugi, obok Brendela, gwiazdor sprintu – Brazylijczyk Isaquias Queiroz dos Santos.

Wystarczyło kilka miesięcy, żeby Kaczor pokonał drogę od niespełnionej nadziei polskich kajaków do człowieka, który zapowiada, że jedzie do Tokio po medal.

Pomogła nie tylko zmiana treningów. Kanadyjkarz zaczął współpracę z psychologiem i pochylił się nad dietą, przy której pomaga mu Anna Lewandowska. Ma umysł otwarty na nowości, bo przed startem w Mińsku próbował nawet zajęć z… hipnotyzerem.

Czas na film

Kaczor ma do wyrównania rachunki z igrzyskami. Cztery lata temu w Rio de Janeiro zakończył rywalizację na półfinale, a później – płynąc w finale B – osiągnął czas, który w rywalizacji z najlepszymi dałby mu brąz. Przełożenie igrzysk w Tokio i skrócenie kolejnego cyklu olimpijskiego do trzech lat sprawia, że niektórzy doświadczeni zawodnicy mogą próbować przeciągnąć karierę nawet do igrzysk w Paryżu, ale Kaczor tak daleko w przyszłość nie wybiega.

– Granica wieku w kajakarstwie się przesuwa, ale czasu nie da się zatrzymać. Nigdy wcześniej nie miałem kontuzji ani operacji, aż do teraz. Możliwe, że organizm daje mi w ten sposób jakiś sygnał – mówi.

Operacja była skomplikowana. Zajęła ponad trzy godziny, choć miała trwać dużo krócej. Dziś Kaczor ma w barku cztery „kotwice”, które trzymają mięsień. Przechodzi rehabilitację, powrót do treningów planuje latem. Żadnych ważnych zawodów raczej nie straci, bo międzynarodowa federacja odwołała już wszystkie starty do końca sierpnia. Dzięki temu może się skupić na Tokio.

Sam przyznaje, że jego historia to materiał na niezły film. Jeśli zakończy się medalem olimpijskim – nawet hollywoodzki.

30-latek po zgrupowaniu w Sabaudii postawił na treningi w Licheniu i kiedy epidemia koronawirusa zamknęła większość polskich olimpijczyków w domach, on spokojnie pracował. Śmiał się, że ma w pobliżu wodę święconą i nic mu nie grozi, a czasy na sprawdzianach miał jeszcze lepsze niż rok wcześniej. – To była naprawdę petarda – mówił zachwycony.

Świetne wyniki osiągnął mimo bólu. Kilka tygodni wcześniej, podczas treningu biegowego, poślizgnął się i chwycił za niewielkie drzewko. Coś szarpnęło w barku, pojawił się ból, ale nie przerwał pracy.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej
Inne sporty
Paryż 2024. Tomasz Majewski: Sytuacja w Strefie Gazy zagrożeniem dla igrzysk. Próba antydronowa się nie udała
Inne sporty
Przygotowania Polski do igrzysk w Paryżu. Cztery duże szanse na złoto
Inne sporty
Kłopoty z finansowaniem żużla. Państwowa licytacja o Zmarzlika