Rz: Został pan głównym inspektorem pracy w niecodziennej sytuacji, po nagłej śmierci poprzednika, tuż przed setną rocznicą utworzenia tej służby i w czasie ogromnych zmian w prawie pracy. Jaki ma pan plan na najbliższe miesiące?
Wiesław Łyszczek: Niespodziewana śmierć śp. Romana Giedrojcia to wielka strata dla Państwowej Inspekcji Pracy. Będę kontynuował działania mojego poprzednika. Chcę też rozwinąć inny program: 3 razy S, prowadzony w latach 2006–2008 przez ówczesną główną inspektor pracy Bożenę Borys-Szopę. Kładzie on nacisk na samodzielność, specjalizację i skuteczność inspektorów. To eksperci w swoich dziedzinach, profesjonaliści i autorytety, którzy działają jako samodzielny, odpowiedzialny organ administracyjny. Podstawą naszych działań było, jest i będzie ustawiczne podnoszenie kwalifikacji zawodowych inspektorów.
Na początku 2016 r. PIP zapoczątkowała akcję tzw. kontroli audytowych dla mniejszych firm. W tych kontrolach inspektorzy bardziej doradzają przedsiębiorcom, niż karzą ich za wykryte nieprawidłowości mniejszej wagi. Czy ten projekt będzie kontynuowany?
Założeniem mojego poprzednika było, by podczas pierwszych kontroli prowadzonych przez inspektorów pracy u mikro-, małych i średnich przedsiębiorców poprawić warunki pracy zatrudnionym, i to bez sankcji. Wyjątkowo inspektor pracy może je zastosować, gdy stwierdzi rażące naruszenia przepisów prawa pracy, takie jak niewypłacanie wynagrodzenia, bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia pracowników, nielegalne zatrudnianie i gdy kontrola jest następstwem wypadku przy pracy. To nowe podejście okazuje się bardzo skuteczne, nie przewiduję więc żadnych zmian w tym zakresie.
Największym wyzwaniem, przed jakim stoi obecnie rząd i PIP, to rosnąca liczba umów cywilnoprawnych. Czy ma pan pomysł na zwiększenie skuteczności PIP w tym obszarze?