Outsourcing personalny czy pracowniczy to coraz bardziej popularna forma ograniczania kosztów zatrudnienia. Zyskowna, ale bardzo ryzykowna, zwłaszcza podatkowo. Potwierdzają to środowe orzeczenia Naczelnego Sądu Administracyjnego oddalające skargi kasacyjne właścicielki firmy, której fiskus zarzucił fikcyjne zawarcie umowy outsourcingu.
Feralne porozumienie
Kobieta w lipcu 2012 r. zawarła ze spółką mającą świadczyć usługę outsourcingu personalnego umowę porozumienia między zakładami na podstawie art. 23' kodeksu pracy. Miesiąc później podpisano kolejną umowę o świadczenie usług. Usługodawca do realizacji usług miał oddelegować wykonawców. Były to osoby zatrudnione wcześniej w firmie podatniczki i formalnie przejęte przez spółkę. W listopadzie 2012 r. w miejsce spółki wszedł jeszcze inny usługodawca.
Kłopoty kobiety zaczęły się po kontroli dotyczącej prawidłowości i rzetelności obliczania składek na ubezpieczenie społeczne i innych składek pobieranych przez ZUS. Kontrolerzy ZUS uznali, że umowa przejęcia zakładu przez spółkę jest nieważna.
Tu do akcji wkroczył fiskus, który też uznał, że porozumienie między zakładami było zawarte z zamiarem obejścia przepisów prawa. Urzędnicy skarbówki zarzucili, że umowa z lipca 2012 r. zmierzała do niepłacenia zobowiązań wobec budżetu z tytułu PIT od wynagrodzeń pracowników oraz składek. W sprawie obowiązki płatnika obciążały rzeczywistego, tj. pierwotnego, pracodawcę.
Urzędnicy zakwestionowali też samo rozliczenie roczne podatniczki za 2012 r. Wyrzucili jej z kosztów m.in. trzy faktury za outsoursing jako fikcyjne. Spór trafił na wokandę. W skargach do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu podatniczka sugerowała m.in., że padła ofiarą firmy oferującej obniżenie kosztów zobowiązań podatkowych. Nie miała świadomości, że kontrahent nie wywiązuje się z obowiązków płatnika. Była też przekonana, że 40-proc. rabat, jaki otrzymała od spółki wynika z tego, że otrzymuje dotacje z UE.