Jak podało Radio Kraków, inspektor pracy stwierdził, że w sklepie nie były sprzedawane pamiątki, lecz używane rzeczy: odzież, obrazy (również o tematyce religijnej), meble, antyki, ale też np. przenośne lodówki turystyczne, myjki ciśnieniowe, wiertarki, gry komputerowe, zabawki, czajniki, tostery, czy nawet przenośne sejfy. W sklepie były też oferowane przedmioty kultu religijnego. Zdaniem inspektora był to tzw. pchli targ. Właścicielka sklepu próbowała go przekonać do zaświadczenia, że nie dotyczy jej zakaz handlu.
- Nie mogłem tego zrobić. W związku z tym, że ona nie przyjmowała do wiadomości moich argumentów, został skierowany wniosek o ukaranie do sądu. Gdyby przyjęła do wiadomości, że nie może prowadzić handlu w niedzielę, to zostałoby zastosowane ostrzeżenie - wyjaśnił cytowany przez rozgłośnię inspektor pracy Janusz Babiec.
Sąd przyznał mu rację i ukarał właścicielkę sklepu grzywną. To nie jest jedyna kara nałożona na nią za złamanie zakazu handlu. Kobieta prowadzi podobny sklep, w którym kontrolę przeprowadzili inspektorzy pracy z Rzeszowa. Oni również skierowali wniosek do sądu o ukaranie. Musiała zapłacić 3 tys. zł grzywny. Zdaniem Janusza Babca, kobieta chciała wymusić od niego zaświadczenie, żeby później przedstawić je przed rzeszowskim sądem.
Czytaj też:
Winna, ale bez kary - jest pierwszy wyrok za złamanie zakazu handlu w niedzielę