Na ten temat we wtorkowym programie #RZECZoPRAWIE Mateusz Rzemek rozmawiał z Joanną Jasiewicz, adwokat z kancelarii Gide Loyrette Nouel.

- Branża transportowa skupia w sobie wszystkie absurdy unijnej legislacji – przyznała mec. Jasiewicz. - Od 2015 roku pracodawcy z tej branży są niestety zderzeni z przykrą rzeczywistością bardzo daleko idących obciążeń administracyjnych i finansowanych związanych z narzuconą formułą delegowania pracowników – dodała.

Prawniczka wyjaśniła, iż obecnie Unia Europejska dąży do tego, aby każdy pracownik zagraniczny, w tym pracownik z Polski, który przekracza granice z innym krajem członkowskim, był również uważany za pracownika delegowanego. Musiałby być więc zarejestrowany jako pracownik delegowany w danym ustawodawstwie z wszystkimi tego konsekwencjami administracyjnymi.

Natomiast to o co zabiega Francja to krok dalej. - Chodzi o to, aby wprowadzić wynagrodzenie całkowite, które w żadnym z państw unijnych nie jest zdefiniowane. Francja nie czyni rozróżnienia między pracownikami, którzy na stałe przenoszą się do Francji, czyli zmieniają swoje centrum zawodowe i życiowe, a pracownikami, którzy świadczą tylko i wyłącznie za pośrednictwem swojego pracodawcy tymczasową usługę – wyjaśniła mec. Jasiewicz. – W kontekście polityki francuskiej wydaje się, że w zasadzie każdy cudzoziemiec, który jest na terytorium Francji powinien mieć zrównane uprawnienia.

Adwokat zwróciła także uwagę, że ani Francja ani Komisja Europejska nie przedstawiły żadnych aktualnych, pogłębionych badań, jakie są rzeczywiste różnice między pracownikami państw UE, jeśli chodzi o kwestię wynagrodzeń. – Polsce zarzuca się, że jest krajem tzw. niskiego wynagrodzenia, ale my po prostu mamy inną strukturę wynagrodzeń. Kwotowo jesteśmy zbliżeni, natomiast jeżeli chodzi o składniki, to są one domeną polityki każdego kraju – podkreśliła mec. Jasiewicz.