BHP: certyfikat dopiero po kursie, a nie za pieniądze

Oszuści żerują na niewiedzy i naiwności przedsiębiorców, proponując im szkolenia z bezpieczeństwa i higieny pracy, które mają zapewnić nietykalność w razie kontroli inspektorów pracy.

Publikacja: 13.08.2015 06:00

BHP: certyfikat dopiero po kursie, a nie za pieniądze

Foto: 123RF

Bezpieczeństwa nie da się kupić. Odpowiednia edukacja pozwoli zredukować ryzyko wypadkowe w firmie. Jednak sam papier nie wystarczy, aby zwolnić się z wymogu ciągłego monitorowania procesu pracy i reagowania na pojawiające się zagrożenia.

Jak to działa

W połowie lipca Państwowa Inspekcja Pracy przestrzegała pracodawców przed oszustami podszywającymi się pod inspektorów pracy, proponującymi odpłatne szkolenia z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy.

– Państwowa Inspekcja Pracy nie prowadzi odpłatnych szkoleń dla pracodawców, nie wydaje za opłatą zaświadczeń ukończenia kursów czy szkoleń, nie wydaje certyfikatów umożliwiających prowadzenie działalności gospodarczej – informuje Roman Giedrojć, kierownik oddziału PIP w Słupsku.

Trzeba być czujnym i nie dać się oszukać. Proceder z fałszywymi inspektorami, usiłującymi zapewnić „przychylność przy kontroli" w zamian za 360 zł od osoby przechodzącej „szkolenie", pojawił się w 2013 r. i powraca z różnym nasileniem w rozmaitych rejonach kraju. Schemat działania jest podobny – oszust dzwoni, przedstawia się jako inspektor pracy i informuje, że firma została wytypowana do kontroli. Aby zapewnić pozytywny jej wynik, proponuje szkolenie „po promocyjnej" cenie. Jeśli przedsiębiorca nabiera podejrzeń, dla uwiarygodnienia „kampanii PIP" naciągacz podaje numer telefonu do swojego kierownika – kolegi oszusta, który siedzi obok i czeka na rozmowę ze zdezorientowanym biznesmenem.

– Konieczność przeszkolenia sugerowana jest nawet samozatrudnionym, którzy nie są ani pracodawcami, ani zleceniodawcami, ani nie mają innych podwykonawców pracujących u nich w firmie – mówi Roman Giedrojć. Aby nie dać się oszukać, lepiej znać obowiązki, jakie ciążą na pracodawcach z zakresu BHP, i zachować zdrowy rozsądek – przestrzega.

Kto musi dbać

Przedsiębiorca prowadzi działalność gospodarczą na własny rachunek i na własne ryzyko. Gdy sam organizuje pracę i wykonuje ją osobiście, nie angażując do tego innych osób, nie ma żadnych formalnych wymogów BHP, które musi spełnić. Nie oznacza to oczywiście, że nie powinien dbać o swoje bezpieczeństwo, ale nie musi tego potwierdzać żadnym zaświadczeniem o odbyciu kursu czy szkolenia.

Gdy prowadzący działalność nie zatrudnia etatowców, lecz organizuje pracę innym osobom z nim współpracującym na podstawie np. umów-zleceń, art. 207 § 2 k.p. w związku z art. 304 § 3 k.p. wymaga, aby zapewnił im bezpieczne i higieniczne warunki pracy. Żaden jednak przepis jednoznacznie nie przesądza, w jaki sposób ma to zrealizować. PIP stoi na stanowisku, że jeśli rodzaj wykonywanej pracy, stopień zagrożeń związanych z warunkami pracy lub przebiegiem procesów jest tak znaczny, że wskazane jest, aby nawet do doraźnego wykonywania tych prac lub przebywania w tych warunkach były dopuszczane wyłącznie osoby fizyczne mające odpowiedni stan zdrowia i przeszkolone z BHP, podmiot organizujący pracę może wymagać od osoby, z którą zawiera umowę cywilnoprawną, poddania się badaniom lekarskim lub kursowi BHP. Sprawę edukacji powinna zatem regulować umowa zawarta przez strony. Ważne jest to, co one uzgodniły i co zapisały.

Z drugiej strony, jeśli przedsiębiorca świadczy usługę na rzecz innego podmiotu gospodarczego, który mu organizuje pracę i wyznacza miejsce jej wykonywania, ma przestrzegać przepisów i zasad BHP w zakresie ustalonym przez zatrudniającego, np. poddać się szkoleniu z BHP (art. 211 pkt 1 k.p. w zw. z art. 3041 k.p.).

Od przeszkolenia pracujących należy odróżnić edukację podmiotu zatrudniającego. Artykuł 2373 § 2w k.p. wymaga, aby pracodawca odbył szkolenie BHP w zakresie niezbędnym do wykonywania ciążących na nim obowiązków, a gdy w swoim zakładzie wykonuje zadania służby BHP – również szkolenie dla pracodawcy wykonującego zadania służby BHP (art. 23711 § 1 k.p.). Jednak obowiązki te nie dotyczą przedsiębiorcy niemającego statusu pracodawcy, czyli takiego, który nie zatrudnia pracowników.

Umowa nie ograniczy odpowiedzialności

Artykuł 211 k.p. wprost zobowiązuje zleceniobiorcę do tego, aby znał podstawowe zasady i przepisy BHP. Ale to zleceniodawca ma przekazać podwładnemu odpowiednią wiedzę. Jeśli szef wywiąże się z tej powinności, wykonawca musi znać i przestrzegać przepisów oraz zasad BHP. Konsekwencje niedostatecznego wyedukowania w tym zakresie obciążają zlecającego. Jeśli zaniedba swój obowiązek i w firmie dojdzie do nieszczęścia, nie wywinie się od odpowiedzialności. Zwracał na to uwagę Sąd Apelacyjny w Łodzi w wyroku z 17 stycznia 2013 r. (I ACa 1015/12). Nie do przyjęcia jest stanowisko, że podjęcie przez zleceniobiorcę pracy zawodowej ze świadomością zagrożeń, jakie stwarza ona dla jego zdrowia lub życia, zwalnia zleceniodawcę od odpowiedzialności za BHP, ochronę zdrowia i życia tej osoby lub ogranicza tę odpowiedzialność. Niepodjęcie przez zleceniodawcę działań możliwych, dyktowanych doświadczeniem życiowym i dbałością o zdrowie i życie, zapobiegających naruszeniu tych dóbr, jest naruszeniem porządku prawnego kwalifikowanym jako delikt. Zatem zasady ignorantia iuris nocet (nieznajomość prawa szkodzi) co do znajomości przepisów i zasad BHP przez pracowników czy wykonawców nie stosuje się, jeśli pracodawca nie przekaże im stosownej wiedzy.

BHP

Bezpieczeństwa nie da się kupić. Odpowiednia edukacja pozwoli zredukować ryzyko wypadkowe w firmie. Jednak sam papier nie wystarczy, aby zwolnić się z wymogu ciągłego monitorowania procesu pracy i reagowania na pojawiające się zagrożenia.

Jak to działa

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona