Nie tylko prawo podatkowe, ale także prawo pracy okazuje się zbyt sztywne w czasie upałów i przerw w zasilaniu.
– Szeroko rozumiane ryzyko prowadzenia działalności, w którym mieści się zarówno upał, jak i przerwy w dostawach prądu ponosi wyłącznie pracodawca, a zatem to jego będą obciążały wszelkie związane z tym koszty – tłumaczy Katarzyna Dobkowska, radca prawny z kancelarii Raczkowski, Paruch. – Pracownikowi, jeżeli był gotów do wykonywania pracy, a doznał przeszkód z przyczyn dotyczących pracodawcy, poza wyjątkowymi przypadkami przysługuje pełne wynagrodzenie.
Okazuje się, że dla większości pracowników nie bardzo jest też możliwe przesunięcie ich godziny pracy, tak by uniknąć upałów czy braku prądu.
– Pracodawca nie ma możliwości przesunięcia na czas upałów rozpoczęcia dniówki na rano, a później wysłania pracownika na kilkugodzinną sjestę, po której skończyłby dniówkę w godzinach wieczornych – dodaje Dobkowska. – Jest to możliwe jedynie w tzw. przerywanym czasie pracy. Ten zaś może zostać wprowadzony wyłącznie w porozumieniu ze związkami zawodowymi lub przedstawicielami pracowników, a nadto tylko w sytuacji, kiedy jest to uzasadnione rodzajem pracy lub jej organizacją. Chwilowe upały nie dają tej możliwości. Poza tym czas przerwy w ciągu dnia nie może przekraczać pięciu godzin, za które pracownikom należy się połowa stawki wynagrodzenia.
– Dla pracowników biurowych zatrudnionych w podstawowym systemie czasu pracy możliwe jest wyłącznie wprowadzenie w ciągu dnia przerwy nie dłuższej niż 60-minutowa – dodaje Agata Mierzwa, radca prawny z kancelarii Domański, Zakrzewski, Palinka. – Więcej możliwości przedsiębiorcy mają w przypadku pracowników zatrudnionych w systemie zmianowym. Mogą rozważyć przemodelowanie zmian, tak by np. pracowali głównie na zmiany nocne, kiedy ograniczenia w dostawach energii są zwykle niższe. Wymaga to zmiany rozkładu pracy, co moim zdaniem byłoby dopuszczalne, tylko gdyby regulamin przewidywał taką możliwość w sytuacjach wyjątkowych.