Problem dotyczy głównie branży transportowej, która cierpi na brak rąk do pracy. Polscy przedsiębiorcy coraz chętniej zaczęli więc zatrudniać kierowców ze Wschodu. Aby wysłać ich z towarami na trasy po państwach Unii Europejskiej, muszą najpierw załatwić im tzw. zaświadczenie A1. Dokument ten potwierdza prawo do ubezpieczenia takiego pracownika w Polsce.
– To, co kiedyś zdarzało się sporadycznie, obecnie jest zjawiskiem na masową skalę – mówi Maciej Wroński, prezes Transport i Logistyka Polska. – ZUS odmawia wydania zaświadczenia A1, bo zakłada, że taki pracownik ze Wschodu nie ma w Polsce centrum interesów życiowych.
Problem polega na tym, że w przepisach nie ma wyraźnej definicji, co to znaczy. Jeśli więc kierowca jest kawalerem, można dowodzić, że po uzyskaniu pozwolenia na pracę w Polsce przeniósł tutaj swoje centrum interesów życiowych. Jeśli jednak zostawił na Ukrainie żonę i dzieci, ZUS odmawia wystawienia dokumentu, co uniemożliwia zatrudnienie takiej osoby na zagranicznych trasach.
– W efekcie tych praktyk nie będziemy dłużej zatrudniali takich pracowników, do ZUS nie wpłyną składki za ich ubezpieczenie, a budżet nie dostanie podatku od ich wynagrodzenia, ani zwiększonych przychodów polskich firm – dodaje prezes Wroński.
Problem nie dotyczy tylko branży transportowej, ale także przedsiębiorców działających w usługach, opiece nad osobami starszymi czy budowlance. Oni także chętnie delegują pracowników do pracy w Unii Europejskiej.