Praca w domu ma wiele zalet, szczególnie obecnie, gdy chroni zatrudnionych przed zarażeniem niebezpiecznym wirusem. I powinna na stałe wejść na listę możliwych form zatrudnienia. Mniej osób dojeżdżających codziennie do pracy oznacza widoczne zmiany w naszym otoczeniu: rozładowanie korków, rozwój lokalnych sklepów i punktów usługowych. To jednak ogromne wyzwanie dla przedsiębiorców przy organizacji takiej pracy, aby zatrudnieni zamknięci w swoich domach nie zerwali kontaktu z rzeczywistością.
Pandemia koronawirusa, która zesłała pracowników do pracy w domu przypomina mi bowiem sztorm, który wyrzucił Robinsona Crusoe na bezludną wyspę. Los najsłynniejszego w dziejach rozbitka stał się teraz udziałem milionów pracowników, którzy, tak jak on, muszą na nowo nauczyć się funkcjonować w zupełnie nowych warunkach.
Czytaj także: Drewniane krzesło z jadalni nie nadaje się do pracy zdalnej
Oto przyzwyczajeni do pracy w biurze, w określonych godzinach, pod bacznym okiem przełożonych i w przestrzeni regulowanej szczegółowymi przepisami, muszą teraz sami wszystko wymyśleć i zaplanować. Na początek wykroić sobie miejsce do pracy w domu. Przy stole w kuchni? Na fotelu w przed telewizorem? A może przycupnąć przy zbyt małym biurku dziecka, które wyjechało na wakacje do dziadków?
Ważna staje się także proza życia. Do pracy na prywatnym laptopie przydałaby się im porządna klawiatura, duży ekran i ergonomiczne krzesło, bo po kilku miesiącach spędzonych po 8 godzin dziennie w niewygodnej pozycji już zaczynają doskwierać im bóle kręgosłupa i nadgarstków. I do tego szybki internet. Kto za to zapłaci?