Groźne My i Oni, czyli o restrykcjach szczepionkowych
Propozycje zmian zbiegają się z wyhamowaniem akcji szczepienia Polaków. Do tej pory w pełni zaszepionych jest ponad 17 mln osób. Coraz trudniej znaleźć kolejnych chętnych. Przeniesienie na pracodawców ciężaru przymuszania niezdecydowanych do szczepień to sprytne posunięcie rządu. Pozwoli uniknąć władzy wprowadzania obostrzeń w przestrzeni publicznej, tak jak dzieje się to obecnie np. we Francji, przenosząc konflikt o szczepienia w relacje pracodawca–pracownik.
Przedsiębiorcy deklarują jednak, że zależy im na zapewnieniu bezpiecznych warunków zatrudnienia, a do tego niezbędne są im informacje o tym, kto jest już zaszczepiony, a kto nie.
– To nie jest tak, że pracodawcy czekają na nowe przepisy, aby zwalniać niezaszczepionych pracowników. W obliczu IV fali koronawirusa te informacje są niezbędne do organizowania bezpiecznych warunków pracy – mówi Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert Pracodawców RP. – Pytanie, na ile w nowych przepisach rząd da prymat wolności pracowników, a na ile postawi na wzmocnienie bezpieczeństwa publicznego. To delikatna kwestia. Zmiany są jednak konieczne, bo część przedsiębiorców alarmuje, że traci klientów obawiających się kontaktu z niezaszczepionymi osobami.
– Najważniejsze w nowych przepisach będzie to, czy przedsiębiorcy zyskają możliwość weryfikowania informacji w publicznych systemach. Bez tego nowe przepisy niewiele zmienią – zauważa Dominika Dörre-Kolasa, partner w kancelarii Raczkowski.
– Już teraz wielu przedsiębiorców rozważa wprowadzenie oddzielnych zmian w pracy zaszczepionych i niezaszczepionych pracowników, wyznaczenie im oddzielnych wejść na halę produkcyjną czy zwolnienie z obowiązku noszenia maseczek ochronnych tylko zaszczepionych pracowników – dodaje Justyna Tyc-Brzosko, radca prawny z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.