Rekrutacja: wykreowany w internecie wizerunek może zaszkodzić kandydatowi do pracy

Gdy kandydat sam upublicznia informacje o sobie, przedstawiając się niekorzystnie z punktu widzenia potencjalnego pracodawcy, niejako sam pozbawia się możliwości zatrudnienia. I nie pomoże tu żadne RODO.

Publikacja: 08.07.2018 08:00

Rekrutacja: wykreowany w internecie wizerunek może zaszkodzić kandydatowi do pracy

Foto: Adobe Stock

Stan faktyczny: kandydatka do pracy ubiega się o stanowisko kierownicze. Pozytywnie przechodzi etap selekcji, rozpoczyna się etap rekrutacji. I tu, ku zaskoczeniu zainteresowanej, wszystko się zatrzymuje. Kandydatka nie zostaje zatrudniona. Jak się później okazało, powodem wstrzymania rekrutacji był brak predyspozycji do kierowania zespołem, uległość i skłonność do podporządkowywania się innym. Takie wnioski pracodawca wyciągnął z telewizyjnego talk-show, w którym kandydatka wystąpiła, kreując w nim swój wizerunek jako osoby niesamodzielnej, nie mającej własnego zdania, całkowicie podporządkowanej mężowi.

Niepożądane cechy

Pracodawca nie chciał zatrudnić kierownika o takich cechach. Przeciwnie – potrzebna mu była osoba kreatywna i samodzielna, bo tylko taka gwarantowała należyte wykonywanie funkcji kierowniczej.

No i się zaczęło. Niedoszła pracownica wystąpiła do sądu z powództwem o odszkodowanie z tytułu dyskryminacji uznając, że pracodawca zastosował w procesie zatrudniania niedozwolone, czyli dyskryminujące kryterium selekcyjne.

Czytaj też:

Pracownik musi uważać na swoją aktywność w Internecie

Poglądy pracownika wyrażane na portalach społecznościowych a wizerunek firmy

Post pracownika w mediach społecznościowych jako podstawa do dyscyplinarki

Bez dyskryminacji

Sprawa ostatecznie stanęła na wokandzie Sądu Najwyższego. Ten nie podzielił ocen i zarzutów kandydatki. W wyroku z 29 listopada 2017 r. (I PK 367/16) wskazał, że nie było dyskryminacji. Podkreślił przy tym, że "należy zachować pewną ostrożność w rozszerzaniu katalogu niedozwolonych kryteriów dyskryminujących, bowiem powiązane z osobą pracownika powinny one być istotne ze społecznego punktu widzenia, a za takie kryterium trudno uznać dość kontrowersyjne wykreowanie swego wizerunku w programie telewizyjnym typu »talk-show«. W rzeczywistości wykreowanie swojego wizerunku przez »swoiste podporządkowanie jednego z małżonków drugiemu« spowodowało, że pracodawca miał usprawiedliwione podstawy do przyjęcia, iż skarżąca nie ma niezbędnych cech wymaganych od pracownika zatrudnianego na kierowniczym stanowisku. Obiektywnym powodem usprawiedliwiającym odmowę nawiązania stosunku pracy albo odmowę kontynuowania stosunku pracy na stanowisku kierowniczym jest brak predyspozycji do zarządzania zespołem, brak własnego zdania, całkowite podporządkowanie innej osobie, a takie cechy lub właściwości można było przypisać skarżącej na podstawie wykreowanego przez nią w programie telewizyjnym wizerunku (..).".

Publiczne obnażanie

Można mieć wątpliwości co do zasadności tego orzeczenia. W szczególności w obliczu pewnego stanu niepewności, na ile wykreowany publicznie wizerunek (w mediach) odpowiada rzeczywistemu stanowi rzeczy. Faktem jest jednak, że zapadł wyrok wart przynajmniej refleksji, jak daleko będą sięgać zmiany w polityce zatrudnieniowej firm w obliczu coraz powszechniejszego dostępu do „wykreowanych" w różnych mediach wizerunków uczestników rynku pracy. I żadne RODO nic tu nie zmieni. Powszechny dostęp do „wizerunków" różnych osób w portalach społecznościowych jest faktem coraz bardziej wszechogarniającym.

Najpewniej, aby uchronić się przed potencjalnymi procesami sądowymi, pracodawcy nie będą ujawniać kandydatom wszystkich źródeł informacji o nich i rzeczywistych powodów rezygnacji z kandydata. Nie ujawnią, że wiedzą dużo więcej ponad to, co pracodawca może zgromadzić w procesie selekcji i rekrutacji kandydatów do pracy. I nie pomoże tu żadne RODO, które nie jest w stanie zamknąć komukolwiek drogi do zapoznania się z informacjami upublicznionymi przez samych zainteresowanych. RODO nie sięga do umysłów i pamięci tych, którzy decydują o przyjęciu nas do pracy.

Zdaniem autora

Grzegorz Orłowski, radca prawny Orłowski Patulski Walczak

Pewien zapalony i wszechobecny na różnych portalach internauta – znany z imienia, nazwiska i wizerunku – udzielał przez całe lata porad na temat uzyskiwania nienależnych zwolnień lekarskich. Z publikowanych na powszechnie dostępnych forach internetowych informacji wynikało, że jest doświadczonym praktykiem.

Pytanie – czy przyjęlibyście Państwo do pracy tak „zaradną" osobę? A jeżeli nie, to czy uzasadnilibyście to, czy też dla świętego spokoju posłużylibyście się klasyczną formułką zawierającą podziękowanie za aplikowanie i informacją, że została wybrana inna osoba?

Już istnieją warunki do funkcjonowania i rozwoju „drugiego obiegu" informacji na temat uczestników rynku pracy. O ile w przeszłości „drugi obieg" kojarzył się z brakiem swobód, o tyle teraz nie tyle z ich nadmiarem, ile wszechogarniającą epidemią braku wyobraźni.

Stan faktyczny: kandydatka do pracy ubiega się o stanowisko kierownicze. Pozytywnie przechodzi etap selekcji, rozpoczyna się etap rekrutacji. I tu, ku zaskoczeniu zainteresowanej, wszystko się zatrzymuje. Kandydatka nie zostaje zatrudniona. Jak się później okazało, powodem wstrzymania rekrutacji był brak predyspozycji do kierowania zespołem, uległość i skłonność do podporządkowywania się innym. Takie wnioski pracodawca wyciągnął z telewizyjnego talk-show, w którym kandydatka wystąpiła, kreując w nim swój wizerunek jako osoby niesamodzielnej, nie mającej własnego zdania, całkowicie podporządkowanej mężowi.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów