W praktyce najczęściej dotyczy to czasu pracy. Szef tylko napyta sobie biedy, gdy brak zgody etatowca na zmianę wpisanych do umowy postanowień zakończy ich współpracę.
Załoga bez głosu
Pracodawcy organizują pracę zatrudnionych. Oznacza to m.in., że (z pewnymi ustawowymi ograniczeniami) mają prawo wskazać stosowany do nich system czasu pracy oraz dni i godziny aktywności zawodowej. Przesądza o tym art. 150 kodeksu pracy. Najwłaściwszym miejscem do określenia zasad czasu pracy jest u zatrudniających co najmniej 20 pracowników regulamin pracy. W uzwiązkowionych firmach w grę wchodzi także układ zbiorowy pracy. Mniejsi szefowie wydają natomiast specjalne jednostronne obwieszczenie na ten temat.
Przełożony nie musi więc uzyskać zgody zatrudnionego na zatrudnienie go np. w podstawowym lub zadaniowym systemie czasu pracy. Decyduje o tym szef (ewentualnie w porozumieniu ze związkami zawodowymi, jeśli działają w firmie). W regulaminie pracy lub obwieszczeniu pracodawca powinien więc określić np., że grupa zatrudnionych (wszyscy, jedynie pracownicy konkretnego działu lub działów, osoby zatrudnione na wymienionych przez szefa stanowiskach, itd.) pracuje w konkretnym systemie czasu pracy, w wyznaczonych dniach i godzinach.
Często spotykaną i niezbyt udaną praktyką jest natomiast przenoszenie takich zagadnień do indywidualnych angaży. Dlaczego nie jest to dobre? Choćby z tego powodu, że wszelkie zmiany raz ustalonych w ten sposób warunków będą wymagały (ponownie) indywidualnych uzgodnień. Jeśli podwładny nie przystanie na te modyfikacje, szef będzie musiał zastanowić się nad koniecznością wręczenia mu wypowiedzenia zmieniającego, które może zakończyć się rozstaniem. Niewykluczone, że na tym komplikacje się nie skończą.
Przykład
Spółka zatrudnia 35 pracowników. Według regulaminu pracy wszyscy pracują w podstawowym systemie czasu pracy od poniedziałku do piątku, od 8 do 16. Kontrakty pięciu podwładnych odwołują się do systemu zadaniowego czasu pracy. Jeden z nich pozwał spółkę o zapłatę dodatku i wynagrodzenia za nierozliczone nadgodziny z ostatnich trzech lat. Argumentuje, że należą mu się ekstrabenefity za każdym razem, gdy był w biurze po 16. Uzasadnia to tym, że - zgodnie z regulaminem pracy - był zatrudniony w systemie podstawowym, a nie zadaniowym. Dodatkowo zapowiada poinformowanie o nieprawidłowościach inspekcji pracy. Według niego pracodawca nie miał prawa nie rejestrować jego godzin pracy - jest to możliwe przy zatrudnieniu w zadaniowym, a nie podstawowym systemie czasu pracy.