Z Waldemarem Gujskim, adwokatem, partnerem w kancelarii Gujski Zdebiak, Mateusz Rzemek rozmawiał o zwolnieniach wręczanych przed długim weekendem i postulatach zmian w prawie.
Według mec. Gujskiego pracodawcy wręczają pracownikom wypowiedzenia przed długimi weekendami, żeby utrudnić im odwołanie do sądu. Pracownik ma 7 dni na złożenie takie odwołania, jeśli dostanie wypowiedzenie przed wolnymi dniami, faktyczny czas na złożenie pozwu ulegnie znaczącemu skróceniu, bo z siedmiu dni wypadają cztery. Moim zdaniem państwo powinno zmienić przepisy w tym względzie, bo krzywdzą one pracowników. Nie ma uzasadnienia, by zostawić w przepisach termin 7-dniowy skoro termin pierwszej rozprawy i tak wypada nie wcześniej niż po pół roku od przyjęcia pozwu. Postuluję wprowadzenie terminu 14 dni, tyle samo, co przy dyscyplinarce. Choć np. we Włoszech pracownik ma aż dwa miesiące na odwołanie od wadliwego wypowiedzenia.
Nie wierzę, by pracodawcom zależało na utrzymaniu krótkiego terminu na odwołanie od wypowiedzenia, gdyż boją się zasądzania wysokich odszkodowań z tytułu wadliwych wypowiedzeń. Pracownik otrzymuje bowiem odszkodowanie w wysokości pensji za jeden miesiąc, nawet jeśli bez pracy pozostawał kilka lat. Pamiętajmy też o tym, że coraz częściej pracodawcy wolą iść z pracownikiem na przedsądową ugodę i zapłacić mu nawet większe odszkodowanie niż latami angażować się w proces.
Odszkodowania zasądzane w sprawach ze stosunku pracy powinny być wyższe. Postuluję odejście od instytucji przywrócenia do pracy na rzecz dużo większego odszkodowania. Po kilkunastu miesiącach czy kilku latach u pracodawcy tak bardzo może zmienić się sytuacja, że pracownik po prostu nie ma gdzie wrócić.
- Jest szansa na wprowadzenie takich zmian w prawie, bo wkrótce prace zaczyna komisja kodyfikacyjna prawa pracy – zauważył red. Rzemek.