Dyskryminacja cudzoziemców poprzez odmówienie podania ręki

W czasie rozmowy kwalifikacyjnej kobieta odmówiła podania ręki ze względu na swoją wiarę. Wówczas osoba rekrutująca nowych pracowników przerwała rozmowę. Teraz rzecznik ds. dyskryminacji żąda w sądzie pracy zadośćuczynienia dla kobiety.

Aktualizacja: 30.04.2017 09:32 Publikacja: 30.04.2017 09:00

Dyskryminacja cudzoziemców poprzez odmówienie podania ręki

Foto: Fotolia.com

Poszkodowana ubiegała się o zatrudnienie jako tłumaczka w firmie, w której zlecenia realizuje się głównie telefonicznie lub przez wideo. Straciła zainteresowanie jej przyjęciem, powołując się na zasadę neutralności wobec religii.

Rzecznik ds. dyskryminacji wskazał na niedawno zapadły wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE, który zdefiniował zasadę neutralności firm. Zgodnie z nią, przedsiębiorstwa mogą żądać, by pracownicy w kontaktach z klientami nie dawali wyrazu swoim politycznym, filozoficznym czy religijnym przekonaniom poprzez np. ubiór. Restrykcje mają być wszak egzekwowane w sposób konsekwentny i nieuwłaczający zatrudnionym. Z orzeczenia Temidy w Luksemburgu wynika wszakże, że firmy nie mogą posługiwać się zasadą neutralności i ograniczać demonstrowania religijności, gdy pracownicy nie mają z klientami wzrokowego kontaktu.

Rzecznik ds. dyskryminacji stwierdził, że w tłumaczeniach odbywających się przez telefon lub wideo osoba je wykonująca nie jest widoczna. Została zatem narażona na dyskryminację religijną i ma z tego tytułu prawo do rekompensaty w wysokości 80 tys. koron (33 tys. zł).

We wcześniejszych swoich konkluzjach rzecznik ds. dyskryminacji sformułował także inne niuanse. Otóż pracodawca nie może wymagać, by podwładny witał się w określony sposób, np. poprzez podawanie ręki. Ma natomiast prawo żądać, by kłaniał się kolegom jednakowo, bez względu na ich płeć.

Kontrowersje dotyczące odmawiania uściśnięcia ręki nie są w Szwecji rzadkością. W ubiegłym roku głośno było o przewodniczącym związku „Szwedzcy muzułmanie dla pokoju i sprawiedliwości", ówczesnym członku ugrupowania Zielonych (będących partią rządowej koalicji), Yasri Khanie. Polityk kandydował do zarządu Zielonych, ale gdy się okazało, że nie chciał dziennikarce telewizyjnej podać dłoni, w partii zawrzało. Musiał się nie tylko wycofać z kandydowania do zarządu, ale także zrzec wszystkich funkcji w ugrupowaniu. W Szwecji wszak nie można nikogo traktować niesprawiedliwie ze względu na wyznanie, a przepisy prawne dotyczące dyskryminacji nie chronią aktywistów partii politycznych.

Pojawiły się również inne aspekty skandalu. Yasri Khana potępiono bowiem za dyskryminację ze względu na płeć. Zgodnie z rezolucją Rady UE, równouprawnienie jest ważniejsze niż wolność religii i kobiet nie można dyskryminować z odwoływaniem się do wartości wiary. Polityk obraził kobietę, nie ściskając jej dłoni, choć jak wyjaśniał, był to dla niego gest intymny.

Warto tu przytoczyć dwa przykłady sporów o formę przywitania, które zakończyły się przyznaniem zadośćuczynienia finansowego. W pierwszym chodziło o muzułmanina, który odmawiał podania ręki swojej przełożonej ze względu na swoją wiarę. Za to został wykluczony z praktyk. Gmina Trolhättan wypłaciła poszkodowanemu polubownie 30 tys. koron, a szefowej udzielono ostrzeżenia.

Drugi przypadek rozgrywał się w służbie zdrowia. Na przywitanie lekarz wyciągnął dłoń do muzułmanki, która odmówiła mu podania swojej. Na takie dictum lekarz według zeznań tłumacza, który towarzyszył muzułmance, powiedział, że nie będzie jej badał. Twierdził, że nie chciał przeprowadzić badania, ponieważ mąż pacjentki, który był przy tym obecny, zachowywał się groźnie. Dlatego skierował muzułmankę do lekarza kobiety. Sąd rejonowy uznał, że muzułmanka miała prawo do roszczeń i przyznał jej 75 tys. koron odszkodowania. Sąd apelacyjny jednak uwolnił lekarza od zarzutów o dyskryminację ze względu na brak dowodów.

Rzecznik ds. dyskryminacji rozważa, czy sprawa nie jest warta ekspertyzy instancji najwyższej. Władze mają bowiem na tapecie więcej sporów z religijną dyskryminacją w tle. I istnieją wątpliwości, w jakim stopniu pracodawca musi się dostosować do religii i odwrotnie – tłumaczy Martin Mörk z grupy kierowniczej rzecznika ds. dyskryminacji. Z tego względu byłoby dobrze, gdyby pojawił się w sprawie prejudykat. Tym bardziej że podobnych sporów będzie przybywać wraz z napływem imigrantów.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej" w Szwecji

Poszkodowana ubiegała się o zatrudnienie jako tłumaczka w firmie, w której zlecenia realizuje się głównie telefonicznie lub przez wideo. Straciła zainteresowanie jej przyjęciem, powołując się na zasadę neutralności wobec religii.

Rzecznik ds. dyskryminacji wskazał na niedawno zapadły wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE, który zdefiniował zasadę neutralności firm. Zgodnie z nią, przedsiębiorstwa mogą żądać, by pracownicy w kontaktach z klientami nie dawali wyrazu swoim politycznym, filozoficznym czy religijnym przekonaniom poprzez np. ubiór. Restrykcje mają być wszak egzekwowane w sposób konsekwentny i nieuwłaczający zatrudnionym. Z orzeczenia Temidy w Luksemburgu wynika wszakże, że firmy nie mogą posługiwać się zasadą neutralności i ograniczać demonstrowania religijności, gdy pracownicy nie mają z klientami wzrokowego kontaktu.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Praca, Emerytury i renty
Płaca minimalna jeszcze wyższa. Minister pracy zapowiada rewolucję
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Sądy i trybunały
Trybunał Konstytucyjny na drodze do naprawy. Pakiet Bodnara oceniają prawnicy
Mundurowi
Kwalifikacja wojskowa 2024. Kobiety i 60-latkowie staną przed komisjami