Sąd Najwyższy zajął się w środę sprawą pracownicy warszawskiej spółki zajmującej się obsługą dużych podmiotów, działających m.in. w branży telekomunikacyjnej. Gdy w 2012 r. złożyła wypowiedzenie, aby założyć własną działalność, została dyscyplinarnie zwolniona. Powodem zwolnienia było przesłanie przez kobietę na prywatną skrzynkę listy kontrahentów jej dotychczasowego pracodawcy.
Czytaj także: Dyscyplinarka za e-maila z bazą danych klientów
W pozwie do sądu pracy zwolniona zażądała odszkodowania za bezprawne zwolnienie i ustalenia, że jej pensja w wysokości 3 tys. zł z etatu w tej spółce powinna zostać powiększona o kolejne 4 tys. zł, jakie zarabiała w innej spółce powiązanej na umowie zlecenia.
Sądy nie miały wątpliwości co do tego, że rozbicie jej wynagrodzenia na dwie umowy zawarte z dwoma spółkami było fikcyjne, gdyż obie należały do tego samego właściciela, będącego jednocześnie ich prezesem.
Sporne okazało się to, czy pracownica mogła zostać dyscyplinarnie zwolniona. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza uznał, że nie ma podstaw do przyznania jej odszkodowania, bo zwolnienie w trybie dyscyplinarnym nastąpiło zgodnie z prawem. Innego zdania był Sąd Okręgowy w Warszawie, który przyznał jej prawie 15 tys. zł odszkodowania. Sąd uznał, że dokumenty przekazane na prywatny mail nie stanowiły tajemnicy przedsiębiorstwa, więc nie mogło to stanowić podstawy do natychmiastowego zwolnienia.