To sedno wyroku wydanego 7 lutego 2018r. przez Sąd Okręgowy w Suwałkach (sygn. akt I Ca 5/18) w ciekawej sprawie o odszkodowanie za zniszczony motocykl.
Tragiczny koniec jazdy próbnej
Nikodem N. prowadzi działalność gospodarczą w zakresie sprzedaży hurtowej i detalicznej motocykli, ich naprawy i konserwacji oraz sprzedaży hurtowej i detalicznej części i akcesoriów do takich pojazdów. Feralnego dnia przyjechał tam Łukasz M. i zgłosił właścicielowi potrzebę sprawdzenia naciągu łańcucha w swoim jednośladzie. Nikodem N. potwierdził, że „robią takie rzeczy" i do obsługi Łukasza M. skierował Bogdana W., a sam zajął się innymi klientami. Bogdan W. przesmarował łańcuch, przejrzał napęd i oświadczył, że generalnie wszystko jest w porządku, ale należałoby jeszcze wykonać jazdę testową. Łukasz M. zgodził się na to, a nawet użyczył Bogdanowi W. swego kasku. Podczas tej jazdy W. nie dostosował prędkości do warunków ruchu i najechał na barierę ochronną przy jezdni. Poniósł śmierć na miejscu.
Podczas wypadku motocykl uległ uszkodzeniu, koszt naprawy wyceniono na ponad 5 tys. zł. Tej kwoty Łukasz M. postanowił domagać się od Nikodema N., gdyż to jemu zlecił naprawę motocykla, a on powierzył naprawę podwładnemu.
Właściciel salonu nie miał zamiaru płacić. W odpowiedzi na pozew wskazał, że z Bogdanem W. nie łączył go żaden stosunek podwładności ani zwierzchnictwa, który uzasadniałby odpowiedzialność za wyrządzoną przez niego szkodę. W. dorabiał sobie dorywczo w salonie na podstawie umowy cywilnoprawnej, ale nie działał w imieniu i na rzecz pozwanego.
Twierdził, że zlecając Bogdanowi W. naprawę i przetestowanie sprawności pojazdu, Łukasz M. zawarł z nim odrębny stosunek prawny, na nieznanych pozwanemu podstawach, które nie miały związku z powadzoną przez Nikodema N. działalnością gospodarczą.