Umowa o dzieło a umowa o świadczenie usług

Trudno jednoznacznie określić, czy mamy do czynienia z umową o świadczenie usług, czy z umową o dzieło, szczególnie gdy ma ona mieszany charakter. Od rodzaju umowy zależy zaś już nie tylko obowiązek opłacania składek, ale i konieczność zapewnienia minimalnej stawki godzinowej.

Aktualizacja: 30.03.2017 08:20 Publikacja: 30.03.2017 00:01

Umowa o dzieło a umowa o świadczenie usług

Foto: 123RF

Prawidłowa kwalifikacja umowy do jednego z dwóch rodzajów – o świadczenie usług lub o dzieło – nie jest prosta i jednoznaczna. Od 1 stycznia br. waga tego problemu dodatkowo wzrosła za sprawą objęcia umów o świadczenie usług (art. 750 kodeksu cywilnego) przepisami ustawy z 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę.

Dotychczas ten problem na gruncie zatrudnienia istotny był przede wszystkim z punktu widzenia prawa ubezpieczeń społecznych, w których kwalifikacja prawna określonej umowy przesądzała o objęciu wykonawcy obowiązkowym ubezpieczeniem. Umowa o świadczenie usług była i jest, co do zasady, samoistnym tytułem takiego ubezpieczenia (art. 6 ust. 1 pkt 4 ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych), natomiast umowa o dzieło – tylko w wyjątkowych przypadkach.

Teraz przyjdzie nam dodatkowo zmagać się z pytaniem, z jakim rodzajem umowy mamy do czynienia, aby z kolei stwierdzić, czy trzeba do niej stosować przepisy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, czy też nie.

Rezultat czy staranność

Zdawać by się mogło, że w większości przypadków można uzyskać jasną i jednoznaczną odpowiedź, stosując kryterium oparte na prostym podziale na zobowiązania rezultatu i zobowiązania starannego działania. Najogólniej rzecz biorąc umowa o dzieło wymaga, aby starania przyjmującego zamówienie doprowadziły w przyszłości do konkretnego, indywidualnie oznaczonego rezultatu (niekoniecznie materialnego), zaś umowa o świadczenie usług nie akcentuje tego rezultatu jako koniecznego do osiągnięcia, lecz starania w celu osiągnięcia tego wyniku.

„Pomocne" orzecznictwo

Dotychczasowe orzecznictwo sądowe nie ułatwia zadania prawidłowej kwalifikacji prawnej umowy, nie zawsze wykazując konsekwencję w ocenie cywilnoprawnych kryteriów rozróżniania umów rezultatu od umów starannego działania. Za przykład niech posłużą następujące rozstrzygnięcia:

1) w wyroku z 4 czerwca 2014 r. (II UK 542/13) Sąd Najwyższy uznał, że „umowa o przeprowadzenie cyklu bliżej niesprecyzowanych wykładów z określonej dziedziny wiedzy, których tematy pozostawiono do uznania wykładowcy, nie jest umową o dzieło"; jednak w sytuacji skonkretyzowania zobowiązania wykładowcy, gdy przedmiotem umowy było przygotowanie i wygłoszenie dwóch wykładów na ściśle określony temat przez osobę posiadającą specjalistyczną wiedzę kwalifikacja takiej umowy jako umowy rezultatu spotkała się z akceptacją (wyrok SN z 12 sierpnia 2015 r., I UK 389/14),

2) w wyroku z 6 kwietnia 2011 r. (II UK 315/10) SN zakwalifikował pracę tłumacza języka obcego jako umowę o świadczenie usług; o takiej kwalifikacji przesądziła okoliczność, że praca polegała na powtarzalnym wykonywaniu tłumaczeń związanych z działalnością określonej firmy za stałym miesięcznym wynagrodzeniem, na podstawie kilkuletniej umowy; można stąd wyciągnąć wniosek, że jednorazowe, incydentalne zamówienie tłumaczenia może się odbyć na podstawie umowy o dzieło,

3) w bardzo obszernie reprezentowanym orzecznictwie SN i sądów apelacyjnych do umów starannego działania konsekwentnie kwalifikuje się szeroko rozumiane usługi związane z utrzymaniem czystości i porządku, a także świadczenie usług dozoru,

4) w kontrowersyjnym wyroku z 13 czerwca 2013 r. (III AUa 235/13) Sąd Apelacyjny w Gdańsku uznał, iż nie można uznać za „dzieło" jakiegokolwiek rezultatu pracy, kwalifikując umowę o montaż okien w budynku do umowy starannego działania; uznał bowiem, że aby można było mówić o wykonanej pracy jako o dziele, musi ono stanowić samodzielny materialny lub niematerialny byt, a nie tylko etap większej realizacji,

5) w ciekawym, choć również kontrowersyjnym wyroku z 26 marca 2013 r. (II UK 201/12) SN zakwalifikował do umów o świadczenie usług umowę, której przedmiotem było przygotowanie owoców do przetworzenia; chodziło o odpeszczenie przez wykonawcę umówionej, konkretnej ilości śliwek; kwalifikację motywowano m.in. prostotą i powtarzalnością czynności oraz nieistotnością rezultatu.

To tylko niewielka próbka orzeczeń, jednak obrazująca daleko posuniętą niejednolitość poglądów judykatury w ocenie bardzo podobnych więzi umownych.

Nic oczywistego

W kontekście spraw zatrudnieniowych, w tym przede wszystkim przy poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy daną umowę zakwalifikować do umów o świadczenie usług czy umów rezultatu, a zatem czy stosować przepisy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, czy nie – taki stan orzecznictwa niewątpliwie nie ułatwi wykonywania czynności kontrolnych inspektorom pracy. W szczególności wtedy, gdy będą mieli do czynienia z umowami mieszanymi zawierającymi elementy umowy o świadczenie usług i elementy umowy o dzieło.

Weźmy dla przykładu sytuację będącą przedmiotem rozstrzygnięcia SN przed kilkunastoma laty (wyrok z 3 listopada 2000 r., IV CKN 152/00). Przedmiotem umowy było dokonanie przeglądu urządzeń mechanicznych oraz, w razie stwierdzenia usterek – ich usunięcie. Sąd uznał, że wykonanie przeglądu to „świadczenie usług", zaś „usunięcie usterek" to dzieło.

Przenosząc to, fakt – nieco mechanicznie, na grunt ustawy o minimalnym wynagrodzeniu – za czas przeglądu należy się wykonawcy usługi co najmniej 13 złotych za godzinę, a czas jej wykonania trzeba rejestrować. Z kolei za usunięcie usterek należy mu się umówione wynagrodzenie bez względu na czas wykonywania tej czynności. —Grzegorz Orłowski

Zdaniem autora

Grzegorz Orłowski, radca prawny, Orłowski Patulski Walczak sp. z o.o.

Oczywiście nie można pomijać faktu, że nadużywanie w obrocie prawnym nazwy „umowa o dzieło" ma miejsce w wielu przypadkach z powszechnie znanych powodów. Wyczulenie, ba – nadwrażliwość sądów na ten trend, w szczególności w sprawach z zakresu ubezpieczeń społecznych, prowadzi w pewnych sytuacjach do abstrahowania od klasycznych cywilistycznych kryteriów odróżniających umowę o dzieło (art. 627 k.c.) od umowy o świadczenie usług (art. 750 k.c.). Jak tak dalej pójdzie, będziemy posługiwać się takimi terminami jak: umowa o dzieło w rozumieniu prawa cywilnego, umowa o dzieło w rozumieniu prawa pracy, umowa o dzieło w rozumieniu prawa ubezpieczeń społecznych itd. Byłby to już krok w kierunku chaosu prawnego.

Prawidłowa kwalifikacja umowy do jednego z dwóch rodzajów – o świadczenie usług lub o dzieło – nie jest prosta i jednoznaczna. Od 1 stycznia br. waga tego problemu dodatkowo wzrosła za sprawą objęcia umów o świadczenie usług (art. 750 kodeksu cywilnego) przepisami ustawy z 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę.

Dotychczas ten problem na gruncie zatrudnienia istotny był przede wszystkim z punktu widzenia prawa ubezpieczeń społecznych, w których kwalifikacja prawna określonej umowy przesądzała o objęciu wykonawcy obowiązkowym ubezpieczeniem. Umowa o świadczenie usług była i jest, co do zasady, samoistnym tytułem takiego ubezpieczenia (art. 6 ust. 1 pkt 4 ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych), natomiast umowa o dzieło – tylko w wyjątkowych przypadkach.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów