Jak pracownicy oceniają zakaz handlu w niedziele

Ocena wprowadzonych zmian przedstawicieli pracowników i pracodawców diametralnie się różni.

Publikacja: 24.03.2018 10:00

Jak pracownicy oceniają zakaz handlu w niedziele

Foto: AdobeStock

Na ograniczeniu, podkreślam – ograniczeniu, a nie zakazie handlu w niedziele, skorzystają setki tysięcy pracowników zatrudnionych w tej branży. Na ten moment czekali od czasów transformacji. Skorzystają też drobni sklepikarze, systematycznie wypierani przez duże, zagraniczne sieci handlowe. Tym sieciom w latach 90. ubiegłego wieku stworzono w Polsce warunki funkcjonowania nieporównywalnie lepsze od tych, które mają rodzimi przedsiębiorcy. Te szanse konkurencyjne zostaną choć trochę wyrównane.

Marzec będzie swoistym poligonem doświadczalnym. Pierwsze dwie niedziele pokażą, w których elementach ustawę należy znowelizować i uszczelnić. Jesteśmy w stałym kontakcie z przedstawicielami resortu rodziny, pracy i polityki społecznej w tym zakresie.

Na pewno będziemy wnioskować o zmianę pojęcia doby niedzielnej, aby zaczynała się od godz. 22 w sobotę i kończyła w poniedziałek o 5.00. Inaczej pracodawcy będą zlecać pracę już np. kilka minut po północy. To nieprawda, że jeśli taki przepis wszedłby w życie, to w poniedziałek nie będzie świeżych produktów na sklepowych półkach. W Niemczech i Austrii zakaz obowiązuje do godz. 6 00 w poniedziałek. Jedna lub dwie godziny wystarczą, aby sklepy od 7.00 mogły sprzedawać świeży towar. Placówki w Polsce zatrudniają po prostu za mało osób w stosunku do potrzeb. Oficjalne dane pokazują, że te same sieci zatrudniają w Polsce dwa razy mniej pracowników niż w swoich porównywalnej wielkości sklepach w krajach zachodnich.

Kombinowanie sieci handlowych, jak ominąć ustawę, świadczy o tym, że nie szanują nie tylko swoich pracowników, ale też prawa obowiązującego w Polsce. Znaczna część tych sieci pochodzi z krajów, gdzie w niedziele sklepy są zamknięte i nikt z tego powodu nie lamentuje.

Po 11 marca możemy już powiedzieć, że ustawa działa. Dostaliśmy ok. 50 zgłoszeń o naruszeniu jej zapisów. To nie jest nawet promil ogólnej liczby placówek handlowych działających w naszym kraju. Wbrew histerii, którą starali się wywołać przeciwnicy ustawy, nie było masowego omijania ograniczeń w niedzielnym handlu. Nie było też szturmu na sklepy w piątek i sobotę poprzedzające wolną niedzielę. To pokazuje, jak bardzo różni się rzeczywisty odbiór społeczny od tego, co próbowała nam wmówić część mediów.

Podczas zbierania podpisów pod obywatelskim projektem i w trakcie prac parlamentarnych nad ustawą jak grzyby po deszczu wyrastały analizy wykonywane na zlecenie dużych sieci handlowych, wedle których zmiany miały spowodować masowe zwolnienia pracowników. Padały różne liczby: od kilkudziesięciu do ponad 100 tys. osób. Dziś widać, ile warte były te wyliczenia. Ustawa weszła w życie, a sieci handlowe nie tylko nie zwalniają, ale poszukują nowych pracowników.

Na ograniczeniu, podkreślam – ograniczeniu, a nie zakazie handlu w niedziele, skorzystają setki tysięcy pracowników zatrudnionych w tej branży. Na ten moment czekali od czasów transformacji. Skorzystają też drobni sklepikarze, systematycznie wypierani przez duże, zagraniczne sieci handlowe. Tym sieciom w latach 90. ubiegłego wieku stworzono w Polsce warunki funkcjonowania nieporównywalnie lepsze od tych, które mają rodzimi przedsiębiorcy. Te szanse konkurencyjne zostaną choć trochę wyrównane.

Marzec będzie swoistym poligonem doświadczalnym. Pierwsze dwie niedziele pokażą, w których elementach ustawę należy znowelizować i uszczelnić. Jesteśmy w stałym kontakcie z przedstawicielami resortu rodziny, pracy i polityki społecznej w tym zakresie.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów