Nowomowa a język bieżącej komunikacji w firmie

Sąd czy inspektor pracy może inaczej odczytać korporacyjną nowomowę zawartą w regulaminie wynagradzania. Może to być nawet wbrew intencjom pracodawcy ustanawiającego te przepisy.

Aktualizacja: 12.03.2016 07:07 Publikacja: 12.03.2016 04:00

Nowomowa a język bieżącej komunikacji w firmie

Foto: www.sxc.hu

Siedzimy w ołpenspejsach, wykonujemy esajmenty, często na stendbaju i tylko weekendowe resety umożliwiają nam chwilę oddechu i ewentualne skołczowanie naszego dziecka (np. nauczenie go gry w szachy). W poniedziałek ponownie wracamy do łorku, badżem otwieramy drzwi do biura i podejmujemy nowe esajmenty. I tak bez końca. Żeby nie powiedzieć – bez endu. To opis zawodowej codzienności wielu polskich pracowników, a słownictwo (z oryginalną pisownią) zaczerpnąłem ze „Słownika gwary biurowej" opracowanego przez serwis pracy Praca.pl.

Głębokie przenikanie

To korporacyjna nowomowa, codzienny język komunikowania się dziesiątek (jeżeli nie setek) tysięcy pracowników. Korporacyjna, bo przyniesiona do nas przez międzynarodowe koncerny, korporacje, jedne z najważniejszych instytucjonalnych przejawów postępującej globalizacji.

Nowomowa to nie tylko język bieżącej komunikacji, ale również język, który coraz częściej przenika do umów o pracę i przede wszystkim do innych dokumentów związanych z zatrudnieniem, nie wyłączając tak ważnych jak np. regulaminy płacowe.

Nie wnikam i nie oceniam powodów takiego procesu. Nie będę analizował, czy to jeszcze język polski czy już nie. Niech zajmą się tym językoznawcy.

Jasne warunki

Chodzi mi jedynie o to, aby pracodawcy korporacyjni ustanawiający wewnętrzne przepisy płacowe mieli na uwadze również i to, że powinny być one klarowne i zrozumiałe. Zarówno dla nich, jak również dla innych podmiotów, na ogół niewładających nowomową, takich jak inspektorzy pracy czy sędziowie sądów pracy.

Dotyczy to np. kryteriów ustalania wysokości zmiennych składników wynagrodzenia. Bywa, że autor regulaminu premiowego posługuje się wyrazami lub zwrotami charakterystycznymi tylko dla pewnej organizacji czy branży. Mogą one znaczeniowo różnić się od ogólnej definicji, którą znajdziemy w takim bądź innym słowniku. I na etapie interpretacji (np. sądowej) może powstać problem – co prawodawca „miał na myśli", w jakim znaczeniu użył konkretnego wyrazu czy zwrotu w regulacji płacowej? Jak to tłumaczą zainteresowani? Tworząc przepis, myśleliśmy o specyficznym dla naszej organizacji znaczeniu danego zwrotu czy wyrazu, ale wyraźnie tego nie napisaliśmy w regulaminie (np. w słowniku używanych pojęć). Natomiast sąd, kierując się ogólnymi zasadami wykładni językowej, może zinterpretować normę odmiennie od intencji pracodawcy.

Warto zatem pamiętać, że to co dla korporacji, jej organizacji jest jasne i jednoznaczne, może stracić te walory, gdy interpretatorem zostanie ktoś z zewnątrz.

Grzegorz Orłowski, radca prawny w spółce z o.o. Orłowski, Patulski, Walczak

Siedzimy w ołpenspejsach, wykonujemy esajmenty, często na stendbaju i tylko weekendowe resety umożliwiają nam chwilę oddechu i ewentualne skołczowanie naszego dziecka (np. nauczenie go gry w szachy). W poniedziałek ponownie wracamy do łorku, badżem otwieramy drzwi do biura i podejmujemy nowe esajmenty. I tak bez końca. Żeby nie powiedzieć – bez endu. To opis zawodowej codzienności wielu polskich pracowników, a słownictwo (z oryginalną pisownią) zaczerpnąłem ze „Słownika gwary biurowej" opracowanego przez serwis pracy Praca.pl.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Prawo w Firmie
Trudny państwowy egzamin zakończony. Zdało tylko 6 osób
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Reforma TK w Sejmie. Możliwe zmiany w planie Bodnara