Wszystko wskazuje na to, że wielu przedsiębiorców od początku tego roku boi się zawierać umowy o dzieło. Wielu zdecydowało się zamienić je na zlecenia, od których muszą odprowadzać składki, inni zawarli planowane na 2021 r. umowy jeszcze pod koniec poprzedniego roku. Tylko po to, by uniknąć kłopotliwego obowiązku zgłaszania takich kontraktów do ZUS. Są też pewnie i tacy, którzy po zmianach nie zawierają umów o dzieło na piśmie, a z wykonawcami rozliczają się pod stołem.
Szacunki kontra statystyki
– Rejestracja umów o dzieło w ZUS zgodnie z nowymi przepisami nie należy ani do łatwych, ani do szybkich procesów. Poza tym mali i średni przedsiębiorcy mogą obawiać się zamiany takich umów na oskładkowane zlecenia, bo przepisy nie rozróżniają jasno tych kontraktów. Spowodowało to więc drastyczny spadek zarejestrowanych umów – mówi Przemysław Głośny, prezes Useme.com. – Szacuje się, że w całym zeszłym roku w Polsce zostało podpisanych i zrealizowanych ponad 0,5 mln umów o dzieło. Średnia tygodniowa to blisko 10 tys. Biorąc pod uwagę, że w styczniu w ZUS zarejestrowano około 30 tys. umów, jest to około 70 proc. umów zgłoszonych w tym samym okresie 2020 r. Czy to oznacza, że przedsiębiorcy zrezygnowali z takiej formy rozliczania, czy może przeszli do szarej strefy? – zastanawia się Przemysław Głośny.
Czytaj także:
Ważne wyjątki
– Trzeba się liczyć z tym, że nowy rejestr ZUS nie będzie zawierał informacji o wszystkich umowach o dzieło zawieranych przez przedsiębiorców. Zastanawiam się też, ile osób fizycznych, które także mają obowiązek zgłaszania tych umów w ZUS, w ogóle wie o tym obowiązku – komentuje Magdalena Chochowska, radca prawny z kancelarii Baker McKenzie.
Przepisy przewidują wyjątki od obowiązku rejestrowania dzieł. Dotyczy to umów zawartych z własnym pracownikiem, a także z podmiotem trzecim, jeśli praca jest świadczona na rzecz pracodawcy.