Ransomware - wirusy do wyłudzania pieniędzy uderzają w firmy i urzędy

Wirusy do wyłudzania pieniędzy uderzają w firmy i urzędy. To przestępstwo, które trudno zwalczyć.

Aktualizacja: 10.10.2016 17:09 Publikacja: 10.10.2016 16:31

Ransomware - wirusy do wyłudzania pieniędzy uderzają w firmy i urzędy

Foto: 123RF

Ransomware, czyli „oprogramowanie szantażujące" (od ang. „ransom": okup) może zniszczyć cenne pliki, ale także dobre imię. Teoretycznie przestępstwo można zgłosić organom ścigania. W praktyce uzyskanie pomocy nie jest proste. Większość wirusów wysyłana jest z zagranicy.

– Jeśli oprogramowanie wysłano z terytorium innego państwa, prokuratura zgłasza się do niego z prośbą o pomoc prawną – mówi Arkadiusz Jaraszek z działu prasowego Prokuratury Krajowej. – Wiele zależy od konkretnego kraju i treści umowy o współpracy w sprawach karnych, ale zdarza się, że procedura taka trwa nawet kilka miesięcy – mówi.

A przestępcy nie dają ofierze tak dużo czasu. Po zainstalowaniu pliku, który szyfruje dane na komputerze, pojawia się informacja, że aby odzyskać do nich dostęp, należy zapłacić. Zwykle możliwość odzyskania danych dostępna jest tylko kilkadziesiąt godzin. Potem znikają bezpowrotnie. Ponadto celami ataków coraz częściej stają się urzędy i firmy, które nie mogą sobie pozwolić na brak dostępu do danych przez dłuższy czas.

W tym roku wirus zaatakował Urząd Gminy w Urzędowie (woj. lubelskie). Jedna z pracownic odebrała e-maila rzekomo pochodzącego od Poczty Polskiej. Informował o niedoręczeniu przesyłki i groził naliczeniem opłat za jej dalsze nieodbieranie. Po otworzeniu załącznika ze szczegółami zainstalował się program szyfrujący. Na szczęście był to dość popularny CryptoLocker i informatykom urzędu udało się odzyskać pliki bez płacenia. W mniej znanych programach nie zawsze się to udaje. Prokuratura w Kraśniku wszczęła śledztwo, ale wobec niemożności wykrycia sprawcy pod koniec czerwca umorzyła je. Udało się jedynie ustalić, że wiadomość z wirusem wysłano z serwera we Włoszech.

Paweł Litwiński z Instytutu Allerhanda zauważa, że mało kto zgłasza takie przestępstwo. Dlaczego?

– Programy takie można zainstalować, wchodząc na strony, których odwiedzaniem nie wypada się chwalić. Ponadto świadczy to o nieumiejętności dbania o bezpieczeństwo informatyczne, co może niekorzystnie wpłynąć na renomę przedsiębiorców – tłumaczy. I dodaje, że warto pamiętać, iż wysyłanie tego typu oprogramowania może wyczerpywać znamiona wielu przestępstw – od art. 267 do 269b kodeksu karnego.

Jak wynika z niedawno opublikowanej rozmowy fińskiej internautki z szantażystką, niektóre korporacje używają programów szyfrujących, by sparaliżować pracę konkurencji. Mogą też szkodzić, psując reputację firmy, pod którą podszyli się hakerzy. Wirusy rozsyłane są przez e-maile udające np.: fakturę za prąd lub informację o przesyłce pocztowej. Ostatnio ukryto je w załącznikach wiadomości pochodzących rzekomo od Ministerstwa Finansów i wzywających do rozliczenia nieujawnionych dochodów.

Opinia dla „Rz"

Przemysław Rybicki, radca prawny z kancelarii Affre i Wspólnicy

Utrudnianie konkurentowi działalności poprzez ataki hakerskie może stanowić czyn nieuczciwej konkurencji (art. 3 ust. 1 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji). Poszkodowana firma poza naprawieniem szkody może też domagać np.: przeprosin w ogólnopolskiej gazecie. W ten sposób konkurent publicznie informuje, że popełnił przestępstwo. Ustawa ma jednak zastosowanie tylko wtedy, jeśli oszustem będzie inny przedsiębiorca. Najtrudniejsze jest zebranie dowodów. Wniesienie powództwa jest mało prawdopodobne, bo najpierw trzeba namierzyć osobę, która narusza prawo, a potem dowieść, że działała na zlecenie konkurenta.

Ransomware, czyli „oprogramowanie szantażujące" (od ang. „ransom": okup) może zniszczyć cenne pliki, ale także dobre imię. Teoretycznie przestępstwo można zgłosić organom ścigania. W praktyce uzyskanie pomocy nie jest proste. Większość wirusów wysyłana jest z zagranicy.

– Jeśli oprogramowanie wysłano z terytorium innego państwa, prokuratura zgłasza się do niego z prośbą o pomoc prawną – mówi Arkadiusz Jaraszek z działu prasowego Prokuratury Krajowej. – Wiele zależy od konkretnego kraju i treści umowy o współpracy w sprawach karnych, ale zdarza się, że procedura taka trwa nawet kilka miesięcy – mówi.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Edukacja i wychowanie
Afera w Collegium Humanum. Wykładowca: w Polsce nie ma drugiej takiej „drukarni”
Edukacja i wychowanie
Rozporządzenie o likwidacji zadań domowych niezgodne z Konstytucją?
Praca, Emerytury i renty
Są nowe tablice GUS o długości trwania życia. Emerytury będą niższe