Kibic igrzysk siwieje, więc starsi panowie z Lozanny – średnia wieku członków Komitetu Wykonawczego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) przekroczyła 62 lata – kokietują młodych. Chcą zawodów modnych, żywych i wyjętych z ekskluzywności stadionu.
Organizatorzy przyszłorocznych igrzysk w Tokio oswoją przestrzeń miejską skateboardem i koszykówką 3x3. Olimpijski debiut zaliczą też surfing oraz wspinaczka sportowa. Francuzi pójdą krok dalej i rozdadzą medale w breakdance, czyli tańcu w parterze. Na ostatniej prostej z gry o igrzyska wypadł podczepiony pod gimnastykę parkour – to pokonywanie przeszkód w terenie miejskim.
Przewodniczący komitetu organizacyjnego igrzysk 2024 Tony Estanguet podkreśla, że breakdance jest sportem kompletnym. Rywalizacja olimpijska odbędzie się w formie pojedynków, a zwycięzcę wybiorą sędziowie oceniający kreatywność, technikę, trudność układu oraz jego zróżnicowanie.
– Igrzyska próbują iść z duchem czasu, a stają się kpiną – mówi trzykrotna mistrzyni świata w squashu Michelle Martin, której sport od lat próbuje znaleźć swoje miejsce w programie olimpijskim.
Wiatr zmian poczuli nie tylko panowie z Lozanny, ale także same federacje, które zgłosiły 41 projektów nowych konkurencji. Były wśród nich m.in. biegi przełajowe i wioślarstwo morskie, ale te na swoją szansę muszą jeszcze poczekać. Impreza w popandemicznym świecie ma być skromna, nowe areny rywalizacji nie wchodzą w grę, a uczestników będzie mniej niż w Tokio, bo 10 500. – Redukujemy koszty – mówi szef MKOl Thomas Bach.