Syn Johna Cygana

Nowy bokserski mistrz świata, Tyson Fury, to potomek irlandzkich koczowników wychowany w knajpie.

Aktualizacja: 30.11.2015 19:10 Publikacja: 30.11.2015 18:00

Syn Johna Cygana

Foto: AFP

Wędrowali po Irlandii jego dziadowie, wędrował po przeprawie rodziny przez morze do Anglii ojciec John i trójka bitnych stryjów. Wspólnota z Romami zobowiązuje.

Robili różne rzeczy – sprzedawali dywany, kładli asfalt, imali się wielu doraźnych zajęć, ale zawsze we wspólnocie, w której rodzina i wartości zajmują ważne miejsce, choć dla innych nie do końca zrozumiałe.

Po robocie – knajpa, a tam ciąg dalszy: mniej lub bardziej honorowe walki po paru piwach. O pieniądze lub dla zasady. Tyson Fury ma ojca, który bił się twardo od małego. Fury senior, kawał chłopa, spróbował również zawodowego bokserskiego chleba (miał przezwisko John Cygan), nawet dobił się w 1991 roku do walki z Henrym Akinwande, ale przegrał. Syna też wcześnie ćwiczył w walce na pięści, tyle dobrego, że tylko w ringu. Zaczął od starej salki w Liverpoolu.

Remont przyczepy

Zdążył go doprowadzić do sukcesów juniorskich i skierować na drogę profesjonalną. Potem już nie mógł: w kolejnej honorowej bójce (waśń zaczęła się 12 lat wcześniej, poszło o flaszkę piwa w barze na Cyprze) jego oponent stracił prawe oko. Wyrok dla Johna: 11 lat, wyjście po pięciu, ledwie zdążył na walkę z Kliczką w Düsseldorfie. Tyson: – Ojciec zawsze kierował się zasadami. W tej bójce też o nie poszło.

Stryj Peter Fury, także wielki knajpiany wojownik i rozrabiaka (łącznie prawie dziesięć lat w więzieniach), przejął pałeczkę i zrobił z Tysona zawodowca, z własnego syna Hughiego też, przy okazji z siebie porządnego trenera.

Cała czwórka: Tyson, John, Peter i Hughie, ma teraz wspólny treningowy tabor, który można przenosić nawet do Francji. Ostatnio stał na polu pod Ormskirk – z Liverpoolu to trochę ponad pół godziny pociągiem lub autem na północ. Tabor zresztą to za dużo powiedziane. Trzy skromne przyczepy, w których jest wszystko, co potrzebne do ćwiczeń. No i do domu blisko.

Tyson kupił dom za pół miliona funtów w Morecambe, niedużej nadmorskiej miejscowości w hrabstwie Lancaster w zachodniej Anglii. Bez ekstrawagancji, zamówił jedynie specjalne łóżko z materacem 2,5x2,5 m, na podobnym sypia królowa Elżbieta II. W Morecambe mieszka żona Paris i dwójka dzieci – Venezuela i Prince (miał być Jesus, ale pani Fury się sprzeciwiła). Trzecie w drodze. Cygańska tradycja wielodzietnych rodzin będzie zachowana.

Paris Fury z domu Mullroy też jest z rodziny koczowniczej. Tyson poznał ją na cygańskim weselu. Ona miała 15 lat, on 17. Wedle zasad mogła mieć chłopaka po ukończeniu 16. roku życia. Tyson cierpliwie czekał. Nawet gdy oficjalnie zostali narzeczonymi, zawsze nocował w przyczepie na podwórku domu Paris. Ślub wzięli w 2008 roku w Doncaster.

Zwycięstwo nad Władymirem Kliczką oznacza dla Tysona Fury'ego 4–5 mln funtów netto. Nie wyda ich na zbytki. Na razie wie, że zapłaci za odrestaurowanie klasycznej przyczepy z 1958 roku, model Westmorland Star, którą kupił za 4 tysiące funtów. Gdy ją odnowi, postawi w ogrodzie w Morecambe i będzie w niej mieszkał.

Co do cygańskiej włóczęgi, to może się ograniczy, bo w głowie rodzi mu się od pewnego czasu stacjonarny plan, by zostać posłem niezależnym z okręgu Morecambe i Lunesdale.

Tak naprawdę istnieje dwóch Tysonów. Jeden, ten głośny, zuchwały, dziki wojownik, walący przeciwników po szczękach, wypluwający obraźliwe epitety, drażniący rywali na wiele innych sposobów. Przybysz ze świata kreskówek lub komiksów, w których wielki facet ma obowiązek iść do baru i dać innemu w zęby albo rozbijać arbuzy na swej głowie.

I jest Tyson rozsądny – rodzinny facet, wrażliwy, dbający o rodzinę i gości. Nawet romantyczny – twierdzi Paris. Taki, który mówi, że nie ma w nim nienawiści do nikogo, że jeśli może pomóc ludziom, to pomoże, bo czynienie dobra jest OK. W szufladzie przyczepy w Ormskirk trzyma protestancką Biblię Króla Jakuba. – Niczego więcej nie czytam – mówi dziennikarzom.

Robię to dla rodziny

Chrześcijaninem jest nawróconym, może dlatego bezkompromisowym. Z lektury Biblii wywiódł publiczne wypowiedzi, które wielu się nie spodobały. – Są tylko trzy rzeczy, które muszą być spełnione, by powrócił do nas szatan: legalizacja homoseksualizmu, zgoda na legalną aborcję i pedofilię – powiedział niedawno angielskiej gazecie. Działacze brytyjskiego boksu kazali mu za to zapłacić 15 tys. funtów kary. Wcześniej też płacił, gdy nazywał rywali „miłośnikami gejów".

Niech nikogo nie mylą pozory. Tyson Fury nie jest wyrośniętym nad miarę idiotą, jak niekiedy chcą go przedstawiać media. Ukrywa prawdę o sobie, niechętnie mówi o okresach depresji, rzadko ujawnia wątpliwości, także te dotyczące boksu.

– Mam 27 lat, nie chcę boksować, ile się da. Kiedy nie lubisz swej pracy, to nie chcesz jej wykonywać, prawda? Nienawidzę sali gimnastycznej, treningowej przyczepy, pobytu w hotelach. Nie znoszę każdej minuty treningu i walki. Wolałbym w tym czasie jeść byle co w knajpie lub iść do kina. Robię to, co robię, bo to umiem. Robię to dla żony, dzieci, rodziny. Nie umiem zarabiać pieniędzy w żaden inny sposób. Nie mam wykształcenia. W niczym innym nie jestem dobry, więc boksuję. Na szczęście jestem duży i Bóg pobłogosławił mnie odrobiną talentu – powiedział w chwili szczerości przed walką z Kliczką.

Po walce wrócił do roli. – W boksie potrafię wszystko. Jak Jezus Chrystus jest moim wybawcą, tak ja jestem zbawcą wagi ciężkiej – mówił, by gazety miały o czym pisać. I piszą, bo świat wedle Tysona Fury'ego pamięta tylko mocne słowa i podobne im czyny. O miłych i cichych szybko zapomina. – Mike'a Tysona, po którym mam imię, niewielu przywoła jako najmłodszego mistrza świata wagi ciężkiej, raczej jako gwałciciela gryzącego uszy rywali, najgorszego człowieka globu – twierdzi Fury. I pewnie ma rację.

Wędrowali po Irlandii jego dziadowie, wędrował po przeprawie rodziny przez morze do Anglii ojciec John i trójka bitnych stryjów. Wspólnota z Romami zobowiązuje.

Robili różne rzeczy – sprzedawali dywany, kładli asfalt, imali się wielu doraźnych zajęć, ale zawsze we wspólnocie, w której rodzina i wartości zajmują ważne miejsce, choć dla innych nie do końca zrozumiałe.

Po robocie – knajpa, a tam ciąg dalszy: mniej lub bardziej honorowe walki po paru piwach. O pieniądze lub dla zasady. Tyson Fury ma ojca, który bił się twardo od małego. Fury senior, kawał chłopa, spróbował również zawodowego bokserskiego chleba (miał przezwisko John Cygan), nawet dobił się w 1991 roku do walki z Henrym Akinwande, ale przegrał. Syna też wcześnie ćwiczył w walce na pięści, tyle dobrego, że tylko w ringu. Zaczął od starej salki w Liverpoolu.

Pozostało 85% artykułu
Żużel
Nowy kontrakt telewizyjny Ekstraligi. Złote czasy czarnego sportu
Inne sporty
Kajakarze walczą o igrzyska w Paryżu. Została ostatnia szansa
SPORT I POLITYKA
Andrzej Duda i Recep Tayyip Erdogan mają wspólny front. Stambuł wchodzi do gry
Inne sporty
Kolejna kwalifikacja. Reprezentacja Polski na igrzyska rośnie
sport i nauka
Sport to zdrowie? W przypadku rugby naukowcy mają wątpliwości