Plan jest w miarę precyzyjny: start 20 grudnia na Wyspach Kanaryjskich, meta „gdzieś między Barbadosem a Gwadelupą". Czas: około trzech miesięcy, zależnie od wiatrów i prądów oceanicznych.
– Nie jestem szalony, to niezwykły wyczyn, ale i przemyślane przedsięwzięcie. Zawsze marzyłem o przepłynięciu Atlantyku żaglówką, ale niestety, nie potrafię żeglować. Więc spróbuję z beczką – mówi podróżnik.
Beczka jest gotowa. Ma czerwono-pomarańczowy kolor (dobrze widoczny na wodzie), może trochę przypomina kapsułę kosmiczną. Mierzy 3 m długości, 2,1 m wysokości, jest powleczona żywicą, waży z kilem ok. 450 kg. Wykonała ją na zamówienie prestiżowa wytwórnia Boutes Cooperage, pracująca głównie na potrzeby winiarzy i producentów koniaku w południowo-zachodniej Francji.
W beczce, na 6 metrach kwadratowych, jest kącik do spania, obszar wypoczynkowy, kuchenka, stolik i trochę miejsca na schowki. Podczas podróży Jean-Jacques Savin zamierza czytać książki oraz wykorzystać przeszkloną dziurę w podłodze jako rodzaj pokładowej telewizji – do oglądania podwodnego świata pod beczką. Ma jeszcze trzy okienka po bokach.
Savin, choć dziś emeryt, to były francuski spadochroniarz, także były triathlonista (z niezłymi wynikami w mistrzostwach Europy i świata). Zdobył liczne doświadczenia podróżnicze. Sporo czasu spędził w Afryce, pracując jako pilot wycieczek lub jako strażnik rezerwatów natury. Nie tak dawno w celu sprawdzenia wytrzymałości wszedł na Mont Blanc. Jest przygotowany na wiele – w wyposażeniu beczki ma ponton ratunkowy, telefon satelitarny, baterie słoneczne i lokalizator GPS.