Marcin Świerc i grupa biegaczy z Buff Team wypełniła po brzegi salę w czasie spotkania w ramach forum „Sport-Zdrowie-Pieniądze".
Do pawilonu, gdzie odbywały się wykłady, Marcin Świerc wszedł przy aplauzie publiczności. Kiedy opuszczał salę, żegnały go równie gromkie oklaski, tak jakby zaczynał i kończył prestiżowe zawody.
Uczestnicy ultramaratonów z całej Polski, którzy zjechali do Krynicy uwielbiają go. Świerc jest dla większości z nich wzorem do naśladowania, idolem. W trakcie spotkania ktoś spontanicznie stwierdził: „Jest pan Adamem Małyszem polskiego biegania w górach". Ze względu na popularność, ale i sukcesy nie było w tym twierdzeniu wiele przesady.
Konkurs jedzenia i picia
Marcin Świerc niedawno wygrał jeden z najbardziej prestiżowych górskich ultramaratonów – TDS w Chamonix. Bieg rozgrywany był w ramach festiwalu Ultra Trail du Mont Blanc. Trasa liczyła 120 km, miała 7250 m przewyższenia. Morderczy dystans pokonał w czasie 13 godzin i 24 minut. Rywalizację rozegrał doskonale taktycznie. Przeciwników wyprzedzał w samej końcówce. – Sukces w biegach górskich odnosi się głową. Jeśli ktoś pokona już maraton i nauczy się tego dystansu, później głowa jest kluczowa. Przecież wszystkich coś boli. Trzeba tak zaplanować start, by nigdy nie zadławić się dystansem – tłumaczył Świerc podczas forum w Krynicy.
Miał kryzysy. Tak jak wszyscy. – To część naszego sportu, zawsze trzeba odpowiednio się nawodnić, zjeść, zmotywować – mówił, wracając do biegu w Chamonix. Podawał przykłady zawodników, którym dobrze szło, niosła ich euforia, ale zapominali o jedzeniu, a potem przeżywali kryzys nie do pokonania.