Armand Duplantis: Chcę być jak Usain Bolt

Mistrz olimpijski w skoku o tyczce Szwed Armand Duplantis opowiada o pościgu za Siergiejem Bubką, strachu, wyborze ojczyzny i starej Toyocie brata.

Aktualizacja: 04.08.2021 22:02 Publikacja: 04.08.2021 20:49

Armand Duplantis: Chcę być jak Usain Bolt

Foto: AFP

Olimpijskie złoto to spełnienie marzeń?

Tak, już jako dzieciak wyobrażałem sobie siebie na szczycie podium. Moim wzorem zawsze był Renaud Lavillenie, a jego starcie podczas igrzysk w Rio z Thiago Brazem było czymś inspirującym. Też chciałem wygrywać, miażdżyć rekordy, robić rzeczy niezwykłe. Tak jak Usain Bolt, który właśnie podczas igrzysk był największy.

Kiedy zdał pan sobie sprawę, że może być najlepszy na świecie?

Zawsze uważałem, że mnie na to stać. Już oddając pierwsze skoki w ogrodzie, czułem, że pewnego dnia mogę dotrzeć na szczyt. Ten sen zaczął się spełniać, kiedy poszedłem do szkoły wyższej. Wcześniej grałem też w piłkę i baseball. Wreszcie skupiłem się na tyczce i zdecydowałem, że muszę znaleźć sposób, aby być najlepszym.

Kibice oczekują od pana wspaniałych skoków i rekordów. Jak żyć z taką presją?

Wciąż się tego uczę, choć tak naprawdę nigdy mi ona nie przeszkadzała. Wiem, czego ludzie ode mnie oczekują, ale sam też wieszam sobie poprzeczkę bardzo wysoko.

Siergiej Bubka wyniósł skok o tyczce na niebotyczny poziom. Jak mu dorównać?

Robił rzeczy niewyobrażalne, ale ja też pragnę dokonać czegoś wielkiego. Chcę wygrać więcej niż on: zdobyć więcej mistrzostw świata, więcej złotych medali olimpijskich. Nie mam za to w głowie konkretnego wyniku, jeżeli chodzi o wysokość. Chcę jak najszybciej przeskoczyć 6.20 m, ale jak wysoko dotrę? Nie mam pojęcia, gdzie są moje limity.

Piotr Lisek często powtarza, że tyczkarze to ludzie szaleni. Pan też się tak czuje?

Skakanie o tyczce to dla mnie najzwyklejsza rzecz pod słońcem i może właśnie to czyni mnie szalonym. Nie będę się kłócił z nikim, kto tak o nas powie. Po prostu niektórzy w dzieciństwie grali w piłkę albo koszykówkę, a dla mnie normalne było wyjście do ogródka i skakanie o tyczce.

Boi się pan czasem?

Nie jestem chojrakiem. Kiedy stoję na dachu wysokiego budynku, mam motyle w brzuchu, jak każdy. Jednocześnie podczas skoku jestem pewny tego, co robię. Nie waham się, nie myślę dwa razy. Ten poziom pewności oddziela tyczkarzy dobrych od wybitnych.

Kluczem do wysokich skoków jest szybkość?

Zarówno Bubka, jak i Renaud Lavillenie, kiedy dominowali, byli też najszybsi wśród tyczkarzy. To naturalne. Gdybyśmy dopisali do wyników zawodników ich prędkość, z łatwością dostrzeglibyśmy zależność. Sprinty zajmują mi podczas treningu więcej czasu niż gimnastyka. Myślę, że mógłbym pobiec szybciej niż 10,5 sekundy na 100 metrów.

Dzieli pan swoje życie między Szwecję i USA. To trudne?

Kocham lato w Szwecji, to w moim rodzinnym kraju magiczna pora roku. Wiosnę i jesień spędzam za to w Luizjanie, gdzie jest wtedy świetna pogoda. Osiągnąłem równowagę między tymi dwoma życiami. Lubię to. Mamy przyjaciół oraz rodzinę zarówno w Szwecji, jak i w USA.

Wybrał pan barwy Szwecji

w obawie przed okrutnym amerykańskim systemem kwalifikacji do wielkich imprez?

Kłamałbym, mówiąc, że nie miało to żadnego wpływu, ale już w 2015 roku, podejmując decyzję, czułem, że nie miałbym z tym żadnego problemu. Początkowo jednak nie byłem zdecydowany, ale trener szwedzkiej kadry naciskał bardzo mocno, właściwie codziennie dzwonił do mnie i do rodziców. Poszedłem w ślady brata i mamy. Dziś nie oglądam się za siebie.

Tyczkarze coraz częściej opuszczają stadion, wiele konkursów odbywa się w plenerze. To dobry kierunek?

Lubię takie imprezy, to świetna zabawa, ale czuję też, że bliżej im do cyrku niż prawdziwych zawodów. Nie wyobrażam sobie największych imprez poza stadionem.

Mówił pan po pobiciu rekordu świata, że kupił pan dom w Baton Rouge, ale wciąż jeździ starą Toyotą brata. Coś się zmieniło?

Toyota została w rodzinie, ale teraz jeżdżę Volvo. Wiadomo, że po rekordzie świata wiele się zmieniło, ale jeśli chodzi o moje codzienne życie – wcale nie tak dużo. Jestem wciąż taki sam.

W rozmowie brali udział także dziennikarze „La Gazzetta dello Sport", „Asa", „O Globo" i „Suddeutsche Zeitung"

Olimpijskie złoto to spełnienie marzeń?

Tak, już jako dzieciak wyobrażałem sobie siebie na szczycie podium. Moim wzorem zawsze był Renaud Lavillenie, a jego starcie podczas igrzysk w Rio z Thiago Brazem było czymś inspirującym. Też chciałem wygrywać, miażdżyć rekordy, robić rzeczy niezwykłe. Tak jak Usain Bolt, który właśnie podczas igrzysk był największy.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej
Inne sporty
Paryż 2024. Tomasz Majewski: Sytuacja w Strefie Gazy zagrożeniem dla igrzysk. Próba antydronowa się nie udała
Inne sporty
Przygotowania Polski do igrzysk w Paryżu. Cztery duże szanse na złoto
Inne sporty
Kłopoty z finansowaniem żużla. Państwowa licytacja o Zmarzlika