Dziś pewne jest tylko jedno: impreza rozpocznie się za rok, 23 lipca, albo nie będzie jej w ogóle. Kolejne przełożenie nie wchodzi w grę, co potwierdza przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach. Wszystko inne, co dotyczy najważniejszej sportowej imprezy czterolecia, pozostaje niewiadomą.
– Sytuacja, w której się znaleźliśmy, wymaga kompromisów i poświęceń. Chcemy maksymalnie ograniczyć koszty i jednocześnie utrzymać ducha igrzysk oraz jakość sportowej rywalizacji. Przyjrzymy się każdemu aspektowi imprezy, tematy tabu nie istnieją – zapewnia Bach.
Wydawałoby się, że 13 miesięcy, które pozostały do nowego terminu zawodów, to dużo czasu. Wyzwanie jest jednak ogromne, a sytuacja zdrowotna na świecie – niepewna. Nie brakuje głosów, że nawet w przypadku wynalezienia szczepionki igrzyska w pełnym wymiarze przeprowadzić będzie trudno.
– Wysiłek, który nas czeka, jest monumentalny – przyznaje Christophe Dubi, odpowiedzialny w MKOl za tokijską imprezę.
Tego, czy do igrzysk w ogóle dojdzie, dowiemy się wiosną. Taki termin dla decyzji o przeprowadzeniu zawodów wyznaczył wiceprzewodniczący komitetu organizacyjnego Toshiaki Endo, odpowiadając na słowa członka MKOl Johna Coatesa, według którego kluczowa dla losów imprezy będzie sytuacja zdrowotna na świecie pod koniec października.