Rosną obawy i niechęć wobec igrzysk w Tokio

Odwołania igrzysk z powodu pandemii chce już 61 proc. Japończyków. Swój protest zaczęli lekarze, wizyta szefa MKOl Thomasa Bacha w Japonii została przełożona.

Aktualizacja: 10.05.2021 20:54 Publikacja: 10.05.2021 19:11

Rosną obawy i niechęć wobec igrzysk w Tokio

Foto: AFP

Pracownicy szpitala Tachikawa Sogo zajmującego się pacjentami chorującymi na Covid-19, którzy musieli zamknąć oddział intensywnej terapii dla innych pacjentów, wywiesili w oknach szpitala transparenty: „Dajcie nam spokój! Igrzyska są niemożliwe".

– Boli mnie, kiedy myślę o personelu pracującym nad organizacją imprezy oraz sportowcach, którzy podejmują niewyobrażalny wysiłek. Igrzyska mogą jednak spowodować dalsze rozprzestrzenianie się koronawirusa. Nie mamy wyjścia, musimy się sprzeciwić. Mamy na oddziałach minimalną liczbę pracowników, a jeśli ktoś rzuci pracę, efekt domina może doprowadzić do załamania systemu – przekonuje na łamach „The Asahi Shimbun" szef szpitala Masaya Takahashi.

Sondaż przeprowadzony przez „Yomiuri Shimbun" potwierdza, że mimo zaawansowanych prac nad surowym reżimem sanitarnym oraz masowego szczepienia sportowców w wielu krajach Japończycy wciąż są przeciwni organizacji igrzysk.

Tylko 39 proc. ankietowanych chce, żeby odbyły się tego lata, 61 proc. jest za odwołaniem imprezy. Pytania o zmianę terminu nie było, bo taką możliwość wykluczył MKOl.

Sondaże opinii publicznej w Japonii od kilku miesięcy pokazują, że nawet dwie trzecie mieszkańców kraju nie chcą igrzysk w obawie przed kolejną falą pandemii.

Internetową petycję dotyczącą odwołania imprezy w ciągu kilku dni podpisało ponad 300 tys. osób. Przygotował ją polityk i szef Japońskiej Federacji Stowarzyszeń Adwokackich Kenji Utsunomiya, który w ubiegłym roku przegrał z Yuriko Koike wybory na gubernatora Tokio.

– Istnieje duże ryzyko, że igrzyska zaostrzą sytuację pandemiczną, a ich organizacja wymaga poświęcenia cennych zasobów: lekarzy, placówek medycznych, sprzętu. Pamiętajmy też, że przez kryzys spowodowany koronawirusem wiele kobiet, ludzi starszych i młodzieży żyje dziś z pomocy zapewnianej przez organizacje pozarządowe, podczas gdy władze, zamiast im pomagać, przeznaczają pieniądze z budżetu na pokrycie kosztów przełożenia igrzysk – mówi Kenji Utsunomiya.

Zapowiadał on, że przekaże petycję Thomasowi Bachowi, który 17 maja miał pojawić się w Hiroszimie na trasie sztafety z ogniem olimpijskim. Przedłużenie stanu wyjątkowego w Tokio oraz kilku innych prefekturach zmusiło jednak szefa Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) do przełożenia wizyty. Niektórzy uważają to za ewidentny sygnał, że igrzyska wcale nie są pewne.

Premier Yoshihide Suga podczas przesłuchania przed komisją parlamentarną podkreślił, że jego priorytetem jest ochrona zdrowia i życia Japończyków, więc „nigdy nie postawi igrzysk na pierwszym miejscu". Doświadczony polityk musi uważać na słowa, bo choć przed zaplanowanymi na jesień wyborami parlamentarnymi jego partia cieszy się niesłabnącym poparciem, to według ostatniego sondażu „TBS News" Sudze ufa tylko czterech na dziesięciu Japończyków.

– Jestem sportowcem i chciałabym, żeby impreza doszła do skutku, bo na takie zawody czekamy przez całe życie. Ostatnio wydarzyło się jednak tyle nieoczekiwanych rzeczy, że jeśli ludzie czują się nieswojo i będą narażeni na ryzyko, to dyskusja, która obecnie trwa, jest niezbędna. Japonię podczas igrzysk odwiedzi przecież mnóstwo ludzi – mówi jedna z największych gwiazd japońskiego sportu, tenisistka Naomi Osaka.

Od początku pandemii na Covid-19 zachorowało ponad 600 tys. Japończyków, a prawie 11 tys. zmarło. Władze zaszczepiły niecałe 2 proc. 126-milionowej populacji.

Pracownicy szpitala Tachikawa Sogo zajmującego się pacjentami chorującymi na Covid-19, którzy musieli zamknąć oddział intensywnej terapii dla innych pacjentów, wywiesili w oknach szpitala transparenty: „Dajcie nam spokój! Igrzyska są niemożliwe".

– Boli mnie, kiedy myślę o personelu pracującym nad organizacją imprezy oraz sportowcach, którzy podejmują niewyobrażalny wysiłek. Igrzyska mogą jednak spowodować dalsze rozprzestrzenianie się koronawirusa. Nie mamy wyjścia, musimy się sprzeciwić. Mamy na oddziałach minimalną liczbę pracowników, a jeśli ktoś rzuci pracę, efekt domina może doprowadzić do załamania systemu – przekonuje na łamach „The Asahi Shimbun" szef szpitala Masaya Takahashi.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej
Inne sporty
Paryż 2024. Tomasz Majewski: Sytuacja w Strefie Gazy zagrożeniem dla igrzysk. Próba antydronowa się nie udała
Inne sporty
Przygotowania Polski do igrzysk w Paryżu. Cztery duże szanse na złoto
Inne sporty
Kłopoty z finansowaniem żużla. Państwowa licytacja o Zmarzlika