Trzecia fala koronawirusa dopłynęła do Japonii. Dzienna liczba nowych przypadków zachorowań przekracza 5 tys., gorzej było tylko w styczniu. Premier Yoshihide Suga trzeci raz ogłosił stan wyjątkowy, tym razem w czterech prefekturach.
– Mocno odczuwamy kryzys. Bez podjęcia jeszcze silniejszych środków zaradczych nie będziemy w stanie powstrzymać nowych wariantów koronawirusa, które są jeszcze bardziej zakaźne – przestrzega odpowiedzialny za walkę z pandemią minister Yasutoshi Nishimura.
Władze zapewniają, że planowane restrykcje nie wpłyną na start igrzysk, ale sceptyków nie brakuje. Toshihiro Nikai, czyli sekretarz partii rządzącej LDP, powiedział, że jeśli sytuacja się pogorszy, impreza może zostać odwołana. – Jego uwaga to szansa, żeby ponownie rozważyć, czy dążenie do igrzysk ma sens. Wątpliwe, aby w obecnej sytuacji były one dowodem zwycięstwa ludzkości nad koronawirusem – mówi opozycyjny polityk Jun Azumi.
Targi wokół igrzysk to ważny temat, bo jesienią odbędą się wybory parlamentarne.
LDP może liczyć nawet na 45-proc. poparcie. Jednocześnie połowa badanych uważa, że restrykcje wprowadzone przez rząd są nieskuteczne, a tylko jedna czwarta chce, żeby igrzyska odbyły się w lipcu. Obawy podsycane są przez wolne tempo szczepień. Japończycy dopiero dwa tygodnie temu zaczęli szczepić seniorów i przewlekle chorych. Organizatorzy wciąż jednak mają nadzieję, że na trybunach usiądą miejscowi kibice. Decyzja w tej sprawie ma zapaść w czerwcu.