Przewodniczący komitetu organizacyjnego Yoshiro Mori powitał ogień w bazie sił powietrznych Matsushima na północy kraju. Uroczystość była skromna. Płonący znicz z Grecji doleciał z Grecji w niedużym pojemniku, na pokładzie cywilnego samolotu z napisami „Tokyo 2020 Olympic Torch Relay" (Tokio 2020 Sztafeta znicza olimpijskiego) na burcie oraz „Nadzieja oświetla naszą drogę" na ogonie.

Saori Yoshida (potrójna złota medalistka olimpijska w zapasach) i Tadahiro Nomura (trzykrotny mistrz olimpijski w judo) przenieśli ogień na płytę lotniska, zapalili tam większy znicz. Przewodniczący Mori wygłosił do niewielkiej grupy urzędników krótkie przemówienia, w którym zapewnił, że rozumie „trudną sytuację" z koronawirusem w świecie, ale ma nadzieję, iż „ogień oświetli wielu ludziom drogę nadziei". Podziękował MKOl i greckim urzędnikom, że „ceremonia przekazania mogła się odbyć".

Płomień wylądował około 250 km od Tokio. Zostanie tam przez prawie tydzień. Od 26 marca ma zacząć się w prefekturze Fukushima oficjalna, czteromiesięczna sztafeta znicza. W Grecji ogień wzniecono w Olimpii 12 marca, ale tam sztafeta została zatrzymana już drugiego dnia z powodu zbyt wielkiej liczby osób wokół wydarzenia. W Japonii organizatorzy poprosili widzów o powściągliwość i zapowiedzieli zatrzymanie lub opóźnienie drogi płomienia, jeśli nie będzie społecznego posłuchu w tej sprawie.

MKOl na razie ma nadzieję na planowe rozpoczęcie igrzysk, pomimo licznych protestów sportowców, którzy nie mogą trenować, startować w kwalifikacjach, są zdezorientowani i, jak wszyscy, obawiają się o zdrowie. Japońska agencja informacyjna Kyodo opublikowała ankietę, w której 69,9 proc. Japończyków nie wierzy, że igrzyska rozpoczną się w zakładanym terminie.

Czytaj także: MKOl rozważa różne scenariusze, ale igrzysk nie odwoła