Polki wygrały trzy z ośmiu pierwszych wyścigów, ale później dwukrotnie minęły metę w ogonie stawki. Uciekło złoto, pod znakiem zapytania stanął nawet brąz. Całe szczęście, że od rana w Enoshimie wiało mocno - nawet 9-10 węzłów, czyli więcej niż dzień wcześniej, kiedy Polki zgubiły przewagę. To był dobry zwiastun, bo obie są silne i lubią mocne wiatry.

- Regaty można pierwszego dnia przegrać, ale na pewno nie wygrać. Rywalizacja trwa kilka dni i przez cały czas towarzyszyły nam emocje. Dziewczyny wyścig finałowy rozegrały doskonale pod względem taktycznym, w sposób absolutnie kontrolowany. Dopisało nam też trochę szczęście - mówi prezes Polskiego Związku Żeglarskiego (PZŻ) Tomasz Chamera.

Polki nie tylko obroniły przewagę, ale też dzięki błyskotliwemu manewrowi na ostatnim znaku wyprzedziły Brytyjki. - Powtarzałyśmy od pierwszego dnia, że pielęgnujemy w sobie spokój - mówi Skrzypulec. - Chciałyśmy z tego wyścigu wydusić jak najwięcej. Jestem dumna, że zachowałyśmy zimną krew. Wykorzystałyśmy każdą falę na ostatnim kursie z wiatrem.

Medale nasze żeglarki założyły sobie na szyje stojąc przy brzegu zatoki Sagami, w cieniu spowitej mgłą góry Fudżi. Dopiero późnym wieczorem wiatr rozwiał chmury i góra pokazała się swoje oblicze oświetlona blaskiem zachodzącego słońca. Jakby na prośbę, tuż po ceremonii.

Francuzki, które straciły srebro, złożyły jeszcze protest. To opóźniło procedury i ceremonię medalową o kilkadziesiąt minut. Próbowały przekonywać sędziów, że Brytyjki celowo przepuściły naszą załogę, ale były bez szans. Później i tak szkliły się im oczy. Nic dziwnego, skoro odniosły największy sukces w karierze.

Francuzki od trzech lat są sparingpartnerkami Polek. - Wzmacniamy się nawzajem, podnosimy poziom naszego treningu. Jesteśmy bardzo szczęśliwe, że stałyśmy razem na podium - nie kryje w rozmowie z „Rz” Camille Lecointre. - Spędzamy razem naprawdę wiele czasu. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że jesteśmy prawdziwymi przyjaciółkami - dodaje Aloise Retronaz.

Podobno jeden ze znajomych rano przed startem zapytał Skrzypulec, czy jest gotowa. - Odpowiedziałam, że oczywiście. Pracowałam i czekałam na to przecież całą karierę, czyli długie 24 lata. Nigdy nie byłam gotowa bardziej, żeby walczyć o medal - odpowiedziała. Codziennie, od lat spędza w łódce kilka godzin dziennie.
Agnieszka Skrzypulec ma analityczny umysł, jest inżynierem budownictwa. Podobno na studia namówił ją dziadek, nie mogła go zawieść. Jeśli ona kieruje się głową, to Jolanta Ogar stawia raczej na instynkt. Obie pracują z psycholog Darią Abramowicz i podkreślają, że inspiruje je Iga Świątek. Podobno po wygraniu przez naszą tenisistkę turnieju Roland Garros poprosiły, aby dotknęła je swoim złotym palcem.

Skrzypulec pięć lat temu była w Rio dziesiąta, Ogar dziewiąta. Ta druga żeglowała po zatoce Guanabara pod austriacką flagą, bo ma podwójne obywatelstwo. Los ją rzucał po świecie, ślub z ukochaną wzięła trzy lata temu w Hiszpanii. Mieszka na Majorce. Niedawno wróciła do startów ze Skrzypulec, u boku której pływała już podczas igrzysk w Londynie (2012).

Historia zatoczyła koło. - Wiedziałam, że kiedy spotkałyśmy się ponownie, dużo bardziej dojrzałe, to nasza historia musi się pięknie skończyć - mówi Ogar.

- To bardzo doświadczona załoga, obie w przeszłości zajmowały wysokie miejsca - chwali zawodniczki Tomasz Chamera. Skrzypulec od dziecka była wpatrzona w Mateusza Kusznierewicza. - Jeszcze w podstawówce zbierałam wycinki z gazet i wkładałam je do segregatora. Cieszę się, że nastąpiła teraz w naszym żeglarstwie zmiana pokoleniowa i możemy kontynuować jego sukcesy - mówi.

Ogar i Skrzypulec zdobyły piąty medal igrzysk dla polskiego żeglarstwa. Dziewięć lat temu w Londynie brązowe medale wywalczyli Zofia Klepacka i Przemysław Miarczyński (obie RS:X), a wcześniej złoto i brąz przywoził z igrzysk Kusznierewicz (Finn). Teraz blisko podium był Piotr Myszka (RS:X), ale wyścigu medalowym zasugerował się ruchem rywali i popełnił falstart.

Igrzyska w Paryżu nie dadzą Polkom okazji do rewanżu na Brytyjkach, które zdobyły złoto. Rywalizacji kobiet w klasie 470 za trzy lata już nie będzie, zastąpi ją mikst. To też intrygująca perspektywa, ale nasze zawodniczki nie wiedzą jeszcze, co dalej. - Na pewno nie można odejść z żeglarstwa. To styl życia i sport na całe życie - mówi Ogar.

Polkom trudno nawet o krótkoterminowe plany. - Sushi, zakupy? Ja na razie się martwię, że będę musiała kolejnego dnia w tym 40-stopniowym upale spakować trzy kontenery sprzętu - mówi Skrzypulec. Najważniejsze, że jej bagaż w drodze powrotnej będzie cięższy o dość masywny, srebrny krążek.