Nasi zawodnicy zrealizowali plan. Biało-czerwoni najpierw płynęli w środku stawki, a później podnieśli tempo i zachowali trochę sił na ostatnie metry, żeby - mając już pewny awans do finału, który zapewniało jedno z dwóch pierwszych miejsc - pokonać Włochów.
- Mieliśmy przed startem problemy ze sterem i było trochę nerwów, ale udało się go naprawić - mówi Pośnik. - Czuliśmy się dobrze fizyczne, a na finisz zostawiliśmy jeszcze trochę sił.
Nasz wioślarz przyznaje, ze miejsce w eliminacjach może mieć znaczenie. - To trudny technicznie tor, bo cały czas wieje, a fala odbija się od betonu, przez co łódka skacze. Przy bocznym wietrze w finale może zdarzyć się relokacja torów i wtedy dzięki wygranej dostaniemy lepszy - wyjaśnia.
Polacy to aktualni wicemistrzowie świata, ale w tegorocznych mistrzostwach Europy lepsze od nich były trzy inne osady.
- Holendrzy są mocni, bo to mistrzowie świata, który pokazywali już w tym sezonie wysoką formę. Niewiadomą są Australijczycy, których od dwóch lat nie widzieliśmy w Europie. My także nie jesteśmy jednak osadą zbudowaną wczoraj - mówi Pośnik.