Latem 2015 roku Michael Räber i jego żona Rahel wybrali się na jedną z wysp greckich Cyklad. Tego roku wody między Turcją a Grecją pokonało około 856 tysięcy uchodźców, a do grudnia liczba ludzi szukających przyszłości w Europie wzrosła do ponad miliona. Wszystko to mężczyźni, kobiety i dzieci uciekający nie tylko przed konfliktem w Syrii, ale także z Afganistanu, Nigerii, Iraku, Erytrei oraz innych państw w Afryce i Azji dotkniętych wojną, głodem i dyktaturą. W 2016 roku, po porozumieniu pomiędzy Europą a Turcją oraz zamknięciu szlaku bałkańskiego, liczba nowo przybyłych emigrantów zmalała do 370 tysięcy, czyli zaledwie połowy tego, co w Grecji. Morze Śródziemne pochłonęło jednak ponad 5 tysięcy
Wstrząs w Atenach
To właśnie morze oraz kierujący się rozpaczą i nadzieją ludzie, którzy je przemierzali, zmienili życie Michaela. Ten menedżer IT i były kapitan szwajcarskiej armii nie miał doświadczenia w pracy humanitarnej. Uważał się za zwykłego człowieka, do czasu gdy „zobaczył siebie w środku tej rzeczywistości i bardzo poruszony nie potrafił zrozumieć, jak w dzisiejszej Europie ludzie mogą być tak traktowani".
Właśnie miał wracać do Kiesen, położonego na południe od szwajcarskiego Berna małego miasteczka z mniej niż tysiącem mieszkańców, gdy to, co zobaczył w Atenach, poruszyło go jeszcze mocniej. – Tego dnia zobaczyłem chłopców wychodzących z metra. Mieli na sobie plecaki, które były nawet większe niż ich drobne ciała. Po tym spotkaniu poczuliśmy potrzebę zrobienia czegoś. Dystans, który zasłaniał nam oczy, właśnie znikł – mówi Michael.
Dwa dni wystarczyły Michaelowi, aby przemyśleć całą sprawę i przekonać Rahel, że powrót do domu nie wchodzi w grę. Potem pojawił się www.schwizerchrüz.ch (Szwajcarski Krzyż Pomocy). – Kiedy moja żona zaproponowała nazwę, nie sądziłem, że domena będzie dostępna... Dla nas symbolizuje ona szwajcarską tradycję humanitarną, którą chcielibyśmy rozwijać – mówi Michael. Podkreśla, że „schwizerchruz" nie jest stowarzyszeniem ani fundacją, raczej siecią zrzeszającą około 500 obywateli, wolontariuszy ze Szwajcarii, Niemiec i innych europejskich krajów.
Prawa czy potrzeby
Przez ostatnie dwa lata Michael był aktywny na stworzonej przez siebie stronie na Facebooku, zbierał pieniądze, przygotowywał pożywienie i ratował barki wypełnione zrozpaczonymi emigrantami. Rozdał też tysiące par obuwia w obozie dla uchodźców w Idomeni (który od tego czasu został zamknięty) i wynajął miejsce na wyspie Lesbos na użytek emigrantów.