W Gdańsku od wtorku można oglądać wystawę o Antonim Browarczyku, jednej z najmłodszych ofiar stanu wojennego. Zginął 17 grudnia 1981 roku. Miał zaledwie 20 lat. Także w Gdańsku w budynku IPN przy ul. Grunwaldzkiej trwa wystawa „586 dni stanu wojennego", a w katowickim Przystanku Historia w czwartek odbył się przedpremierowy pokaz filmu „Internowanie". W Krakowie od poniedziałku w telewizji tramwajowej trwa akcja przypominająca o wydarzeniach 13 grudnia 1981 roku.
Jednak główne obchody rocznicowe – w sobotę i w niedzielę. W tych dniach w stolicy ma się odbyć aż 13 manifestacji i zgromadzeń publicznych, ale tylko dwie bezpośrednio nawiązują do wydarzeń sprzed 34 lat.
PiS już po raz drugi organizuje Marsz Niepodległości i Solidarności. Około 5 tys. uczestników manifestacji ma przejść od pl. Trzech Krzyży pod pomnik Dmowskiego.
Z kolei wieczorem na ul. Mickiewicza na Żoliborzu, pod domem prezesa PiS, odbędzie się manifestacja ok. 500 osób. – Dom „generała naszych czasów" jest dziś tym, przed którym należy zademonstrować nasze przywiązanie do prawa i ufność w to, że tylko dzięki niemu możemy się czuć bezpieczni i wolni – tłumaczą organizatorzy manifestacji. W poprzednich latach podobne pikiety odbywały się najpierw pod domem gen. Wojciecha Jaruzelskiego, a po jego śmierci pod domem gen. Czesława Kiszczaka. Ten drugi zmarł w tym roku.
Zdaniem historyka prof. Antoniego Dudka demonstrowanie pod domami polityków jest fatalnym zwyczajem. – Tak samo fatalne było manifestowanie pod domem Donalda Tuska w Sopocie, jak teraz pod domem Jarosława Kaczyńskiego, zwłaszcza, że jest on ostatnim człowiekiem w Polsce, którego można zestawić ze stanem wojennym – mówi prof. Dudek.