Stan wojenny. Strzelali na ulicach

31 sierpnia 1982 r. władze krwawo spacyfikowały protest. Winnych nie rozliczono do końca nawet po upadku PRL.

Aktualizacja: 12.12.2016 16:46 Publikacja: 08.12.2016 18:22

Słynne zdjęcie: demonstranci niosą ciało zastrzelonego Michała Adamowicza.

Słynne zdjęcie: demonstranci niosą ciało zastrzelonego Michała Adamowicza.

Foto: Fotonova, Krzysztof Raczkowiak

Paweł Piotrowski

Demonstracja opozycji, krążący po mieście milicjanci strzelający do manifestantów i zwykłych przechodniów, w powietrzu gaz łzawiący – tak wyglądał 31 sierpnia 1982 r. w Lubinie.

Historia tzw. zbrodni lubińskiej, jednej z najtragiczniejszych podczas stanu wojennego – ma swój ciąg dalszy w wolnej Polsce. Toczące się wówczas procesy pokazały, jakie problemy ma system prawny państwa demokratycznego z osądzeniem komunistycznych zbrodni.

ZOMO z kałasznikowami

Gdy gen. Wojciech Jaruzelski ogłosił stan wojenny, w Lubinie zastrajkowały niemal wszystkie zakłady. By spacyfikować kopalnie, władze musiały wysłać duże siły Milicji Obywatelskiej i wojsko.

Skąd wzięły się tak buntownicze nastroje w mieście? Większość mieszkańców, która napłynęła w poszukiwaniu pracy z całej Polski, była zatrudniona w tutejszych kopalniach miedzi. W skupisku młodych pracowników wielkich zakładów idee Solidarności padły w 1980 r. na podatny grunt. Później, już w stanie wojennym, od samego początku rozwinęło się podziemie.

W odpowiedzi na apel Krajowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ Solidarność z 28 lipca 1982 r. wzywający do pokojowych manifestacji w drugą rocznicę Porozumień Sierpniowych, w Lubinie rozpoczęto przygotowania, drukowano ulotki, malowano napisy na murach.

31 sierpnia o godz. 15 na placu Wolności, czyli na lubińskim rynku, zgromadziło się ok. 5 tys. demonstrantów (według danych MO). Zaatakowało ich zaledwie ok. 120 milicjantów, władze nie spodziewały się bowiem tak licznego zgromadzenia. Mimo skromnych sił dowodzący akcją mjr Franciszek Góral nakazał rozproszyć demonstrantów. Milicjanci rzucali w ich stronę petardy z gazem łzawiącym, a sprowadzone wozy strażackie użyły do rozpędzania tłumu strumieni wody.

Gdy nie przyniosło to efektów, z Legnicy skierowano do Lubina posiłki: 24 funkcjonariuszy cieszących się złą sławą Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej (ZOMO) uzbrojonych m.in. w kałasznikowy i pistolety maszynowe Rak.

Zaczęła się masakra. Świadkowie opowiadali, że milicjanci krążyli po mieście i strzelali do demonstrantów i przypadkowych osób. Przez 1,5 godziny używali ostrej amunicji, ślady po kulach pokryły fasady budynków w całym centrum Lubina.

Według świadków, w tym esbeków znajdujących się w tłumie, zomowcy najpierw strzelali seriami krótkimi, a następnie dłuższymi, nie tylko w asfalt, lecz również na wprost. Nawet samochód, którym przyjechał do Lubina prokurator wojskowy, został dwukrotnie przez nich ostrzelany.

Starcia uliczne trwały do godz. 23. Demonstracje odbywały się także w następnych dniach, 1 i 2 września, choć do miasta ściągnięto wojsko.

Broń nie do zbadania

Od milicyjnych kul zginęli:

Andrzej Trajkowski, 31-letni ojciec czworga dzieci;

Mieczysław Poźniak, 25-latek, kawaler, zastrzelony na przystanku, gdzie czekał na autobus;

Michał Adamowicz, lat 28, żonaty, mający dwoje dzieci – zabił go strzał w plecy, gdy stał na mostku w miejscu oddalonym od centrum miasta.

Rannych od strzałów z broni palnej zostało kolejnych osiem osób.

Śledztwo w sprawie śmierci demonstrantów Prokuratura Garnizonowa we Wrocławiu wszczęła już 31 sierpnia. Choć dla prowadzących sprawę bezprawne użycie broni było ewidentne, Naczelna Prokuratura Wojskowa uważała inaczej. Wezwany do Warszawy prok. Milan Senk został zmuszony do podpisania 12 kwietnia 1983 r. decyzji o umorzeniu śledztwa.

W jego trakcie długo nie można było przeprowadzić oględzin broni użytej w Lubinie, a kiedy w końcu to zrobiono, okazało się, że była już tak przestrzelana, iż nie można było z nią dokonać porównania łusek i kul. W 1985 r. cała ta partia karabinów została wyeksportowana do Algierii.

Do zbadania i osądzenia zbrodni można było wrócić dopiero po upadku systemu komunistycznego. Sejm wyłoniony w wyborach 4 czerwca 1989 r. powołał komisję nadzwyczajną do zbadania działalności MSW, zwaną od nazwiska przewodniczącego „komisją Rokity". Przeprowadziła ona m.in. publiczne przesłuchanie w Lubinie, a w raporcie końcowym zobowiązała prokuraturę do wszczęcia ponownego śledztwa.

Podjęła je w 1991 r. Prokuratura Wojewódzka w Legnicy. Równolegle prowadziła ona postępowanie w sprawie zabójstwa oraz spowodowania ciężkich obrażeń ciała, jednak 28 października 1992 r. umorzyła je z powodu niewykrycia sprawców.

3 lipca 1992 r. akt oskarżenia trafił do Sądu Wojewódzkiego w Legnicy, lecz ten poprosił Sąd Najwyższy o wyłączenie ze sprawy. Ów polecił rozpatrzyć ją sędziom z Wrocławia.

Zbyt chory na więzienie

Akt oskarżenia objął siedem osób: Bogdana Garusa – dowodzącego siłami MO, Jana Maja – kierującego działaniami MO w Lubinie, Tadeusza Jarockiego – dowódcę jednego z plutonów ZOMO, Marka Ochockiego – w 1982 r. komendanta wojewódzkiego milicji w Legnicy, Franciszka Górala – wspomnianego wyżej komendanta miejskiego MO w Lubinie oraz dwóch zomowców, którzy mieli użyć broni palnej. Zarzucano im działania, które doprowadziły do śmierci i ciężkich uszkodzeń ciała demonstrantów.

Zaczął się wieloletni bój o sprawiedliwość. Dopiero trzeci proces rozpoczęty w 1999 r. przyniósł wyroki skazujące. 24 czerwca 2003 r. Bogdan Garus został skazany na 2,5 roku więzienia, a Tadeusz Jarocki na 5 lat, jednak sąd, stosując ustawę amnestyjną z 1989 r., obniżył wyroki o połowę. Skazani odbyli karę w więzieniu, przy czym Garus uczynił to w więziennym szpitalu; zostali też przedterminowo zwolnieni.

17 lipca 2007 r. Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał ostatniego z oskarżonych Jana Maja za winnego sprawstwa kierowniczego w zabójstwie demonstrantów i skazał na siedem lat, na mocy amnestii zmniejszając mu karę o połowę. Były milicjant nie trafił jednak za kraty, gdyż sąd zgodził się na odroczenie odbywania kary z powodu złego stanu zdrowia. Maj do dzisiaj nie stawił się w więzieniu...

Autor jest historykiem, pracownikiem Wojskowego Biura Historycznego

Kalendarium: Stan wojenny formalnie trwał ponad 19 miesięcy

12/13 grudnia 1981 r.

Wprowadzanie stanu wojennego rozpoczyna się od internowań oraz opanowania budynków radia i telewizji.

16 grudnia 1981 r.

W Kopalni Węgla Kamiennego Wujek pluton specjalny ZOMO zabija dziewięciu górników.

28 grudnia 1981 r.

Kończy się prowadzony pod ziemią strajk w kopalni Piast.

25 stycznia 1982 r.

Sejm sankcjonuje stan wojenny.

22 kwietnia 1982 r.

Powstaje Tymczasowa Komisja Koordynacyjna Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność w składzie: Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Władysław Hardek, Bogdan Lis oraz Eugeniusz Szumiejko.

1 i 3 maja 1982 r.

Antypochody i demonstracje uliczne w kilku miastach Polski.

30 i 31 sierpnia 1982 r.

Demonstracje uliczne w drugą rocznicę podpisania porozumień sierpniowych. Zamordowanych zostaje pięć osób: trzy w Lubinie, jedna w Gdańsku, jedna we Wrocławiu.

8 października 1982 r.

Delegalizacja NSZZ „S".

23 grudnia 1982 r.

Likwidacja ośrodków odosobnienia w całym kraju.

1 stycznia 1983 r.

Zawieszenie stanu wojennego.

1 i 3 maja 1983 r.

Kolejne demonstracje uliczne.

22 lipca 1983 r.

Zniesienie stanu wojennego.

—oprac. Sebastian Ligarski

Historia
Śledczy bada zbrodnię wojenną Wehrmachtu w Łaskarzewie
Historia
Niemcy oddają depozyty więźniów zatrzymanych w czasie powstania warszawskiego
Historia
Kto mordował Żydów w miejscowości Tuczyn
Historia
Polacy odnawiają zabytki za granicą. Nie tylko w Ukrainie
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą