Jarosław Neja
Paradoks najdłuższego protestu grudnia 1981 r. – strajku okupacyjnego górników kopalni Piast w Tychach-Nowym Bieruniu – polegał na tym, że odbył się w skrajnie niesprzyjających warunkach. Prowadzony był bowiem pod ziemią.
Może się wydawać, że zimą było to rozwiązanie optymalne, gdyż na powierzchni strajkujący byliby w dużej mierze uzależnieni od warunków pogodowych, ale nie było to do końca prawdą. Kopalniane podziemia to środowisko ekstremalne i przebywanie w nim zawsze łączy się z licznymi zagrożeniami ludzkiego życia. Tylko odpowiednie nawyki, doświadczenie zawodowe oraz obowiązujące w kopalni normy i dyscyplina pracy pozwalały strajkującym na sprawne utrzymanie protestu aż przez dwa tygodnie.
Każdego dnia górnicy wykonywali żmudne prace zabezpieczające. Dzięki temu nie tylko utrzymano bezpieczeństwo pozostających na dole ludzi, ale też nie pozwolono na to, aby kopalnia poniosła poważne straty materialne czy wręcz uległa zniszczeniu.
Protest rozpoczął się 14 grudnia 650 metrów pod ziemią i był tam prowadzony do wieczora 28 grudnia. Zainicjowali go pracownicy Przedsiębiorstwa Robót Górniczych z Mysłowic wykonujący zlecone prace w podziemiach kopalni i górnicy pierwszej zmiany. Na znak protestu przeciwko internowaniu zastępcy przewodniczącego Komisji Zakładowej Solidarności Eugeniusza Szelągowskiego oraz przewodniczącego analogicznej struktury przy Przedsiębiorstwie Robót Górniczych z Mysłowic Stanisława Dziwaka zdecydowali, że pozostaną na dole.