Obrońca chrześcijaństwa

Choć Jan III Sobieski rozbił Turków pod Wiedniem, Rzeczpospolita nie wykorzystała tego sukcesu.

Aktualizacja: 03.12.2017 08:15 Publikacja: 02.12.2017 23:01

Alegoria triumfu Jana III Sobieskiego pod Wiedniem.

Alegoria triumfu Jana III Sobieskiego pod Wiedniem.

Foto: Wikipedia

12 września 1683 r. pod Wiedniem wojska polsko-habsburskie pod wodzą króla Jana III Sobieskiego pokonały armię Imperium Osmańskiego, dowodzoną przez wezyra Kara Mustafę. Trzy dni później król napisał do papieża Innocentego XI list, informując go o wielkim zwycięstwie: „Venimus, vidimus, Deus vicit" (Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył). Polskiego króla okrzyknięto obrońcą chrześcijaństwa, a do Polski na długie lata przylgnęło łacińskie określenie „antemurale christianitatis", czyli przedmurze chrześcijaństwa.

Forteca Europy

Termin ten w odniesieniu do Rzeczypospolitej funkcjonował w ówczesnej Europie od dawna. Już papież Jan XXII, pisząc do Władysława Łokietka (1260–1333), nazywał księstwo halicko-włodzimierskie tarczą, która chroni Europę przed najazdami tatarskimi. Dzikich Tatarów bano się na Zachodzie. Jedynego ratunku upatrywano w Polsce. Nic zatem dziwnego, że w Watykanie z entuzjazmem przyjęto wstąpienie w 1434 r. na tron czeski i węgierski Władysława III Warneńczyka. W opiniach Stolicy Apostolskiej Rzeczpospolita jawiła się jako mur odgradzający chrześcijan od świata pogańskiego. Takie zdanie znalazło się m.in. w przemówieniu protonotariusza apostolskiego Jakuba z Sienny z 1457 r. do papieża Kaliksta III. Z kolei w 1573 r. na łuku triumfalnym, który wzniesiono w Paryżu z okazji wstąpienia na polski tron Henryka Walezego, umieszczono napis: „Najsilniejszej fortecy całej Europy przeciwko ludom barbarzyńskim".

Po najeździe Szwedów na Polskę w 1655 r. wielki elektor Brandenburgii napisał: „Korona Polska była zewnętrznym bastionem, który chronił Niemcy, a nawet całe chrześcijaństwo przed złymi i niebezpiecznymi zamiarami różnych barbarzyńskich ludów". A gdy w listopadzie 1673 r. wojska polskie pod wodzą hetmana Jana Sobieskiego rozbiły pod Chocimiem armię turecką, papież Grzegorz XV stwierdził, że Polacy są „godnymi, aby cała społeczność chrześcijańska mianowała ich oswobodzicielami świata i pogromcami najsroższych nieprzyjaciół". Kiedy dziesięć lat później imperium tureckie ponownie rozpoczęło pochód na zachód Europy, Watykan nie wahał się ani chwili. Do Warszawy został wysłany legat papieski, by prosić Polskę o jak najszybszą pomoc militarną. Sojusz, którego gwarantem był papież Innocenty XI, polski władca podpisał 1 kwietnia 1683 r. Polsce obiecano wsparcie działań wojennych z budżetu cesarskiego i papieskiego.

Miażdżąca szarża husarii

W lipcu 1683 r. potężna, licząca ok. 60 tys. żołnierzy armia turecka pod wodzą Kara Mustafy dotarła pod Wiedeń. Cesarz opuścił miasto niemal w ostatniej chwili. 16 lipca oddziały tureckie zamknęły pierścień okrążenia. Kara Mustafa wysłał też posiłki pod Jawaryn, by uniemożliwić załodze odsiecz dla stolicy, oraz wsparł wojskowo powstańców węgierskich planujących atak na Bratysławę.

Wiedeń był przygotowany na ewentualne oblężenie, broniła go około 16-tysięczna załoga wspomagana przez artylerię. Siłami wojskowymi dowodził gen. Ernst Starhemberg, a obroną cywilną Zdenek Kaplii. Dlatego też sojusznicy za bardzo się do Wiednia nie spieszyli. Zbierali siły.

Polski Sejm zgodził się na działania wojenne za granicą. Rozpoczęto mobilizację i uchwalono specjalny podatek, który pozwoliłby na sformowanie około 50-tysięcznej armii. Błyskawiczne tempo działań tureckich zmusiło jednak Sobieskiego do szybkich decyzji. Koncentrację polskich wojsk wyznaczył pod Krakowem – wcześniej planowano, że armia koronna zbierze się w Trembowli, a nowy zaciąg będzie prowadzony w pobliżu Lwowa. Pod koniec sierpnia w okolicach Krakowa stanęła około 30-tysięczna armia koronna. Zanim król ruszył pod Wiedeń, pojechał na Jasną Górę. Przed obrazem Czarnej Madonny modlił się przez cztery dni.

3 września po przejściu przez Śląsk, Morawy i Czechy wojska polskie połączyły się nad Dunajem, 40 km od Wiednia, z oddziałami austriackimi i niemieckimi. Dowództwo nad 67-tysięczną armią objął Jan III Sobieski. Zarządził, by oddziały austriackie i niemieckie atakowały Turków wzdłuż prawego brzegu Dunaju, wiążąc w ten sposób ich główne siły. W tym czasie siły polskie przedzierały się pod miasto okrężną drogą.

Do decydującej bitwy doszło 12 września. Król wstał o 3.15 w nocy. Długo się modlił, aż w końcu wzniósł w górę obraz Matki Bożej Częstochowskiej i dał sygnał do ataku. Austriacy rozpoczęli natarcie wzdłuż Dunaju. Rozgorzał bój o wzgórza Nussberg i Heiligenstadt. W centrum natarły oddziały saskie, bawarskie i frankońskie, które opanowały wzgórza Grinzing i Sievering. Turcy odparli atak wzdłuż Dunaju, ale zostawili odsłonięty teren od strony Lasu Wiedeńskiego. Tę słabość wykorzystał Sobieski.

Około godziny szóstej po południu rozpoczęła się decydująca faza bitwy. Polska jazda wspomagana przez husarię, chorągwie pancerne i lekką jazdę ruszyła z impetem na stojących w dolinie Turków. W ciągu kilku minut ponad 20 tys. żołnierzy z impetem wpadło w dolinę. Tureccy żołnierze zdołali oddać tylko jedną salwę. Wielka potęga rozsypała się jak domek z kart. Turcy i towarzyszący im Tatarzy uciekli. Sobieski zaniechał pościgu i zajął obóz nieprzyjacielski. W bitwie poległo ok. 10 tys. Turków, ok. 5 tys. odniosło rany. Sojusznicy stracili zaledwie 1,5 tys. ludzi, a ok. 2,5 tys. zostało rannych.

Niewykorzystane zwycięstwo

Choć odsiecz wiedeńska uchroniła Europę przed najazdem barbarzyńców (klęska turecka zakończyła bowiem długi okres zwycięstw Imperium Osmańskiego), sama Rzeczpospolita nie wykorzystała tego sukcesu. Początkowo nic tego nie zapowiadało. W październiku połączone siły polsko-austriackie wygrały bitwę pod Parkanami, polskim wojskom udało się także opanować całe Podole, odzyskano również utraconą przed laty część Ukrainy, a nawet wdarto się do Mołdawii. Król szedł za ciosem. Wiedział bowiem, że tylko oswobodzenie całej Europy spod panowania tureckiego może zapewnić elekcję w Polsce jego synowi. W marcu 1684 r. utworzono Ligę Świętą, która miała działać przeciw Turcji. Oprócz Polski znalazły się w niej Austria i Wenecja. Do koalicji nie udało się jednak wciągnąć Rosji. Car zażądał bowiem, by Polska oddała jej Zadnieprze. Na coś takiego Sobieski nie mógł sobie jednak pozwolić. Usiłował zatem podbić Mołdawię i Wołoszczyznę własnymi siłami. Kampanie z 1685 i 1686 r. zakończyły się jednak klęską. Polacy wracali do domów bez sukcesów.

Całkowicie odmiennie sytuacja kształtowała się na froncie austriackim. Wojska cesarskie odzyskały Węgry. W stosunkach polsko-austriackich zapanował chłód, który apogeum osiągnął, gdy cesarz Leopold I nie wyraził zgody na ślub Jakuba Sobieskiego ze swoją córką arcyksiężną Marią Antoniną. Polski król zdał sobie wówczas sprawę, że wojna z Turcją jest praktycznie przegrana. Zwrócił się więc do króla francuskiego Ludwika XIV z prośbą o mediacje pokojowe. Zakończyły się one dopiero trzy lata po śmierci Jana III Sobieskiego w 1699 r. pokojem zawartym w Karłowicach. Polska odzyskała prawobrzeżną Ukrainę i Podole z Kamieńcem Podolskim.

Mimo wszystko Jan III Sobieski jest dziś uważany za jednego z najwybitniejszych dowódców wojskowych w historii. Udało mu się zreformować wojska Rzeczypospolitej – zmienił bowiem ich organizację i wyposażenie. Przegrał w polityce wewnętrznej. Nie udało mu się stworzyć w Polsce monarchii dziedzicznej, nie zreformował Sejmu. Kolejni władcy do spółki ze szlachtą doprowadzili do tego, że Polska na 123 lata została wymazana z mapy Europy. Na kolejny wielki sukces militarny trzeba było czekać do 1920 r., gdy wojska polskie pod wodzą Józefa Piłsudskiego zatrzymały podążającą na Zachód armię sowiecką. Ale to należy już do historii II Rzeczypospolitej...

12 września 1683 r. pod Wiedniem wojska polsko-habsburskie pod wodzą króla Jana III Sobieskiego pokonały armię Imperium Osmańskiego, dowodzoną przez wezyra Kara Mustafę. Trzy dni później król napisał do papieża Innocentego XI list, informując go o wielkim zwycięstwie: „Venimus, vidimus, Deus vicit" (Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył). Polskiego króla okrzyknięto obrońcą chrześcijaństwa, a do Polski na długie lata przylgnęło łacińskie określenie „antemurale christianitatis", czyli przedmurze chrześcijaństwa.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Tortury i ludobójstwo. Okrutne zbrodnie Pol Pota w Kambodży
Historia
Kobieta, która została królem Polski. Jaka była Jadwiga Andegaweńska?
Historia
Wiceprezydent, który został prezydentem. Harry Truman, część II
Historia
Fale radiowe. Tajemnice eteru, którego nie ma
Historia
Jak Churchill i Patton olali Niemcy